Rozdział drugi
Ustaliły razem z Tsunade plan na kolejne dni. Sakura nastawiła się bojowo na ciężką batalię, która miała nadejść. Ona przeciwko rodzina Nishida, oraz nie wykluczone, że połowa medycznego świata w Konoha. Miała szczęście, że Senju była po jej stronie i również miała wiele znaczących znajomości. Szykowało się prawdziwe starce tytanów.
- Miejsce w hotelu lekarskim jest już przygotowane - powiedziała Tsunade na koniec ich rozmowy. - Możesz przenieść się jeszcze dzisiaj.
- Tak zrobię - Sakura wstała z krzesła. - Co mam powiedzieć Yato?
- Że od dzisiaj będzie asystował doktor Nobaru - odpowiedziała dyrektorka.
- Dobrze.
Wyszła z gabinetu, ale nie mogła z całą pewnością stwierdzić, czy czuje się spokojniejsza. Jeszcze dużo przykrości przed nią, bo nie wierzyła, że matka Yamado będzie chciała grać czysto. Nie chciała jednak odpuszczać. Marzenie o pozostaniu chirurgiem pozwoliło jej przetrwać piekło, którego doświadczała w domu jako dziecko. Nikt nie będzie obdzierał jej z dorobku i godności.
- Nie mogę pójść z tobą na izbę przyjęć? - zapytał przygarbiony Yato, kiedy Sakura przekazała mu decyzję Tsunade. - Profesor Nobaru operuje tylko przepukliny i wyrostki.
- Nie możesz - odpowiedziała Sakura związując długie włosy w kucyk. - Ciesz się, że w ogóle będziesz trzymał skalpel w dłoni. Poza tym jak słusznie powiedziałeś: PROFESOR Nobaru. Bądź miły i pytaj o wszystko. To chodząca encyklopedia medyczna.
- Długo tam zostaniesz?
- Tyle, ile będzie trzeba - powiedziała zgodnie z prawdą. Jeśli swoje stare paluchy w całą sytuację pcha matka Yamado, to powinna się cieszyć, że jeszcze tu pracuje. Nie powiedziała jednak tego rezydentowi, żeby go bardziej nie martwić. Ważne, że udało się załatwić mu powrót na salę operacyjną. Byłoby szkoda, gdyby taki mody talent się marnował. - Pracujemy z Tsunade nad tym, żeby to jakoś załatwić.
- Mogę porozmawiać z ojcem... - zaczął, ale Sakura mu przerwała.
- Yato, naprawdę wolałabym, żebyś trzymał się od tego z daleka. Nie wchodź też w żaden konflikt z Yamado, bo do niczego nie jest ci to potrzebne. Skup się proszę na egzaminach i na pracy. I nie przynieś mi wstydu przed panią profesor. Chodź, sprawdzimy na ile asyst zostałeś dzisiaj przywrócony.
Oboje wyszli z pokoju lekarskiego i ponownie tego dnia stanęli przed tablicą z rozpiską operacji.
- O widzisz, będziesz miał ręce pełne roboty - zauważyła Sakura i uśmiechnęła się do rezydenta. - Dwie operacje z doktor Nobaru i jedna z Hinatą. Pewnie specjalnie o ciebie poprosiła. Dobra z niej dusza.
- Ech, jak ten bezpański pies... - westchnął teatralnie Yato, ale również odwzajemnił uśmiech. Sakura wiedziała, że tak naprawdę cieszy się, że nie został całkiem odsunięty. - Co będziesz robiła na izbie?
- Pewnie nastawiała złamania i zszywała rany - odpowiedziała wkładając ręce w kieszenie białego kitla. - Tam zawsze dużo się dzieje. Za czasów rezydentury praca na izbie to było jak zesłanie, nikt nie chciał tam być.
- Teraz inaczej na to patrzysz?
- Zdecydowanie - przyznała. - Chyba nigdzie nie przechodzi się takiej szkoły życia jak tam. No i nabiera się bardzo dużo pokory.
- Wiem kogo dobrze byłoby tam wysłać - mruknął rezydent i uśmiechnął się złośliwie.
- Dobry pomysł. Odprowadzisz mnie?
- Nie odmówię.
- Nalot jakiś, czy co? - zdziwił się Yato, kiedy z Sakuą przekroczyli próg izby przyjęć. - Autokar z drużyną futbolową miał wypadek?
- Nie, to wojskowi przyszli na badania przed misją pokojową, czy coś takiego - odpowiedziała Sakura. - Tsunade mi powiedziała - dodała, kiedy jej podopieczny spojrzał na nią zaskoczony.
- To skierowali ich aż na izbę przyjęć?
- W przychodni była awaria wody.
- Sakura! - podeszła do nich pulchna lekarka z rozwianą rudą grzywką. - Cieszę się, że do nas dołączysz na jakiś czas. Dzisiaj wybitnie przyda się dodatkowa para rąk.
- Postaram się - Sakura uśmiechnęła się do koleżanki. Przynajmniej w ferworze pracy na izbie nie będzie musiała udawać, że nie słyszy jak inni pracownicy szepczą po kątach na temat jej i Yamado. Tu nie było czasu na ploteczki, bo codziennie kilka razy przyjeżdżała karetka, albo chorzy sami zgłaszali się po pomoc.
- To ja już nie przeszkadzam - odezwał się Yato i klepnął Sakurę w plecy. - Powodzenia!
- Tobie również - powiedziała. - I pamiętaj...
- Pamiętam - przerwał jej i wyszedł z oddziału.
- Tsunade pewnie ci już powiedziała, że dzisiaj część zespołu zajmuje się badaniami wojskowych? - podjęła lekarka, kiedy zostały same. Kiedy Sakura kiwnęła głową ta podała jej tablet z danymi pacjentów. - To lista twoich pacjentów na dzisiaj. Będziesz pracowała z Kotaru. Jest już w sektorze B.
- W takim razie od razu do niego dołączę - Sakura przeszła przez zatłoczone pomieszczenie, sprawdzając na ekranie kto będzie jej pacjentem i jakie badania musi wykonać. Podeszła do kolegi, który właśnie zamierzał zasłonić kotarą kozetkę na której siedział już jakiś mężczyzna.
- Cześć Sakura - przywitał się, kiedy ją zobaczył. - Następny pacjent czeka obok.
- Okej - minęła ich i podeszła do kolejnego stanowiska. - Pan... Uchiha Sasuke? - zapytała widząc blondyna, który z zaciekawieniem oglądał aparatury medyczne.
- Nie, Uzumaki... - odwrócił się do niej i nagle się rozpromienił. - Och, to pani!
- Nie znam pana - powiedziała zaskoczona. - To znaczy, tak mi się wydaje. Przepraszam.
- Wczoraj przed operą, kiedy wsiadała pani do taksówki - przypomniał jej. - Chyba od kogoś pani wtedy uciekała.
- Faktycznie! Uratował mnie pan. Dziękuję.
- Mam nadzieję, że już wszystko w porządku?
- Jak najlepszym - skłamała z uśmiechem. - Przejdźmy jednak do badania, bo przecież po to pan się tu zjawił, prawda? Czyli pan to Uzumaki - przebiegła wzrokiem listę - Naruto?
- Zgadza się - potwierdził.
- Uchiha Sasuke nie będzie obecny na badaniach? - zapytała.
- Kolega gdzieś się tu kręci - odpowiedział rozglądając się ponad jej głową. Był sporo wyższy. - Musiał pilnie odebrać telefon.
- Dobrze, w takim razie zacznę od pana - stwierdziła odkładając tablet na metalowy kontener. - Proszę usiąść - poleciła, wyciągając z pudełka rękawiczki. Blondyn usiadł na kozetce i uśmiech nie schodził mu z twarzy. Sakura zauważyła, że ma oczy błękitne jak letnie niebo. - Najpierw...
- Sakura! - usłyszała za plecami głos Hinaty. Przyjaciółka podeszła do niej szybkim krokiem i była wyraźnie czymś przejęta. - Yamado cię szuka - wyszeptała jej do ucha, żeby pacjent nie słyszał. - Ktoś mu powiedział, że Tsunade przeniosła cię na izbę. Pewnie za chwilę tu przyjdzie.
- Jeszcze on mi dzisiaj potrzebny - mruknęła niezadowolona Sakura. - Hinata, proszę zacznij robić badania, a ja szybko spławię Yamado. Inaczej będzie łaził za mną cały dzień i dezorganizował wszystkim pracę.
Zdjęła rękawiczki i wyrzuciła je do kosza. Mruknęła przeprosiny w stronę pacjenta i skierowała się do wejścia na oddział, gdzie zamierzała wyjść na przeciw byłemu narzeczonemu. Była zdenerwowana, że nie chce dać jej spokoju i czasu na ochłonięcie. Czemu ciągle tak bardzo ją rozczarowywał?
- Tu jesteś! - przywitał ją, kiedy tylko przeszła za drzwi. - Wszędzie cię szukałem.
- A ja cię unikam - wyparowała i pociągnęła go za filar, żeby nie byli tak bardzo na widoku. - Przeszkadzasz mi w pracy.
- Czemu jesteś na izbie? - zapytał, jakby to teraz było najważniejsze.
- Zapytaj matkę - odpowiedziała. - Czego chcesz?
- Co ma do tego moja matka?
- Wiele. Więc? Masz minutę.
- Nie wróciłaś na noc do domu, martwiłem się - powiedział i chciał ją złapać za dłoń, ale Sakura szybko schowała ręce do kieszeni fartucha. - Chciałbym ci wszystko wyjaśnić. Spotkamy się po pracy?
- Nie - ucięła od razu. - Wszystko będziemy wyjaśniali w sądzie. Złamałeś mi serce, jeśli cię to obchodzi. Nie będziemy się spotykali. Dzisiaj zabieram swoje rzeczy z mieszkania.
- W... sądzie? - Yamado był w szoku. Zbladł i próbował zamaskować się uśmiechem.
- A co myślałeś? Że będziesz zbierał laury za naszą wspólną pracę, a mnie będą wyśmiewali po kątach? Zamierzam walczyć o swoje.
- To dla mnie bardzo ważne, nie rozumiesz? - stracił nad sobą panowanie i złapał ją boleśnie za ramię. - Jeśli chodzi o pieniądze...
- Jeszcze słowo i nie ręczę za siebie - przerwała mu zdenerwowana. - Dla mnie to też było ważne, poświęciłam na badania więcej czasu niż ty i z łatwością to udowodnię. A teraz puść mnie z łaski swojej.
- Nie możesz tego zrobić - wyszeptał i pobladł jeszcze bardziej. Ścisnął ją mocniej, a Sakura poczuła, że musi się jak najszybciej ulotnić. Nie tolerowała takiego agresywnego zachowania. Już nie.
- To boli - sapnęła i próbowała się wyrwać.
- Dzień dobry - odezwał się jakiś głos z boku. Sakura i Yamado odwrócili się jednocześnie. Przed nimi stał postawny mężczyzna. - Szukam izby przyjęć, przyszedłem na badania.
- Nie widzi pan tabliczki? - odezwał się Nishida ozięble. - Izba przyjęć jest za pana plecami.
- A pan nie widzi, że sprawia kobiecie ból? - odparował czarnowłosy marszcząc brwi. Korzystając z zaskoczenia byłego narzeczonego, Sakura wyrwała rękę z uścisku.
- Czy myśmy się już nie spotkali? - zapytał Yamado pacjenta.
- Zaprowadzę pana - wtrąciła się Sakura. Mężczyzna nie uznał za koniecznie odpowiedzieć na pytanie i podążył za nią na oddział. Kiedy zamknęły się za nim drzwi i Sakura odwróciła się, z ulgą zobaczyła, że Nishida odpuścił dalszą konfrontację. - Rozumiem, że pan również z wojska? - zapytała zrównując się z nim krokiem.
- Tak - potwierdził.
- Jak się pan nazywa?
- Uchiha Sasuke.
- Więc tak się składa, że ja będę pana badała - powiedziała Sakura. - Proszę tutaj - wskazała miejsce, gdzie jeszcze niedawno zostawiła Hinatę z pacjentem. Widocznie koleżanka zaprowadziła go na testy wydajnościowe. Będzie musiała ją przeprosić i jednocześnie podziękować, że nagle zrzuciła jej na głowę swoją pracę. - Zacznę od podstawowych badań, a później przejdę do bardziej szczegółowych testów.
- Rozumiem.
Sięgając po drugi tablet Sakura zerknęła na mężczyznę kątem oka. Był przystojny, poważny, czarne włosy miał w nieładzie. Patrzył na to, jakie wykonywała czynności, ale nie peszyło jej to. Przecież był to pacjent jak każdy, a ona robiła to co zawsze.
Założyła rękawiczki i podeszła do niego nagle sobie coś uświadamiając. Przecież Uchiha Sasuke był już na izbie przyjęć, zanim natknął się na nią i Yamado. Jego kolega powiedział, że wyszedł, bo musiał odebrać telefon. Wychodzi na to, że specjalnie interweniował w ich kłótnię, jednocześnie ratując ją od natarczywego eks partnera.
- Jestem panu winna podziękowania - odezwała się.
- Szukałem oddziału - powiedział patrząc jak przygotowuje fiolki do pobrania krwi. Sakura uśmiechnęła się tylko. Nie zamierzała przyznawać się, że wie, że nie szukał oddziału na którym już wcześniej był. Mógłby poczuć się niezręcznie przyłapany na drobnym kłamstwie. Jeśli chciał być rycerzem, to pozwoli mu nim być.
- Mimo wszystko dziękuję.
- Nie ma za co.
Po wykonaniu testów z ostatnim pacjentem Sakura wróciła na izbę. Zostawiła tablet na recepcji i zamierzała skontaktować się z Hinatą, żeby poprosić ją o pomoc w przeprowadzce.
- Sakura, pozwól na chwilę - podszedł do niej Kotaru. Przeszła z kolegą do pokoju lekarskiego i zamknęła za sobą drzwi.
- To był intensywny dzień, prawda? - zagadnął i podszedł do aneksu, gdzie stał ekspres do kawy. - Nalać ci?
- Nie trzeba - odpowiedziała najpierw na ostatnie pytanie. - Sporo pacjentów, ale to nic, czego byśmy już nie przerabiali.
- Przyznam ci, że na początku myślałem, że nie radzisz sobie z nowymi obowiązkami - powiedział lekarz siadając na krześle przy stole.
- Dlaczego tak pomyślałeś? - zapytała zaintrygowana.
- Pierwszego pacjenta oddelegowałaś Hinacie - odpowiedział.
- Nie dlatego, że sobie nie radziłam, ale dlatego, że próbowałam zapobiec niezręcznej sytuacji z Yamado - wyjaśniła. Sugerowanie, że nie potrafiła sobie poradzić z tak prostymi badaniami uraziło ją, ale nie dała po sobie tego poznać.
- Wiesz, że twoje prywatne sprawy nie powinny rzutować na pracę?
- Wiem. Wyjaśnisz to Yamado?
- Sakura, mówię to tobie, ponieważ od dzisiaj tworzymy zespół. Przecież zdajesz sobie sprawę, że wszyscy tu jesteśmy dosyć mocno zapracowani.
- To było tylko małe nieporozumienie, które się już więcej nie powtórzy - powiedziała zawstydzona. - Nie wygląda to dobrze pierwszego dnia pracy, wiem o tym.
- Nie zamierzałem cię atakować, tylko wyjaśnić sytuację - usprawiedliwił się Kotaru.
- Rozumiem - przytaknęła, ale nie miała ochoty na dalszą rozmowę. - Przepraszam, że zachowałam się nieprofesjonalnie. Jutro jest nowy dzień, a ja nie zamierzam popełnić dwa razy tego samego błędu.
- Tylko o to mi chodzi - lekarz uśmiechnął się delikatnie.
- Pójdę już, cześć - Sakura odwróciła się w stronę drzwi i wyszła.
Odeszła kilka kroków i zatrzymała się na pustym korytarzu. Oparła się plecami o zimną ścianę i westchnęła ciężko. Jeszcze tego brakowało, żeby lekarze z nowego zespołu myśleli, że nie daje rady z nowymi obowiązkami i ucieka od nich. Przecież nie tak ludzie ją dotychczas znali w szpitalu. Czemu od wczorajszego wieczoru tak wiele się zmieniło? Nie była przekonana, że chodzi tylko o nagrodę. Wydawało się jej, że coś jeszcze musiała przegapić.
Dzwoniący smartfon wyrwał ją z przygnębiających rozmyślań. Wyjęła telefon z kieszeni lekarskiego kitla i spojrzała na wyświetlacz mając nadzieję, że Yamado odpuścił na jakiś czas próby kontaktowania się z nią.
- Cześć, dobrze że dzwonisz - odebrała połączenie od Hinaty. - Jesteś już po dyżurze?
- Tak, właśnie wychodzę z oddziału - potwierdziła przyjaciółka. - Spotkamy się przy wyjściu?
- Za pięć minut będę - powiedziała Sakura i rozłączyła się.
Szybko skierowała się w stronę szatni. Nie wdając się z nikim w rozmowy przebrała się, pożegnała i wyszła przed budynek, gdzie już czekała na nią Hyuuga.
- Hinata, bardzo cię przepraszam, że zostawiłam ci mojego pacjenta na głowie - powiedziała na wstępie. - Mam nadzieję, że nie sprawiłam ci tym dużego kłopotu?
- Żadnego - uśmiechnęła się koleżanka. - Jak poszła rozmowa z Yamado?
Sakura odpowiedziała cały przebieg rozmowy oraz jej niezbyt przyjemne zakończenie. Nie ominęła również wątku swojego wybawiciela, który okazał się być "zagubionym" pacjentem.
- A jeszcze na koniec dyżuru miałam dosyć nieprzyjemną rozmowę z Kotaru - dodała na zakończenie, kiedy szły po parkingu. - Zostałam odebrana jako ta, która nie radzi sobie ze swoimi obowiązkami. Niby nie powinnam mieć o to pretensji, bo pewnie sama bym tak o kimś pomyślała, ale mimo wszystko...
- Jeszcze się na tobie poznają, zobaczysz - pocieszyła ją Hinata. - Wracasz do domu?
- Właśnie, miałam cię jeszcze o coś poprosić - Sakura zatrzymała się przy swoim aucie. - Tsunade powiedziała, że miejsce w hotelu lekarskim jest już przygotowane. Pomogłabyś mi spakować moje graty? Nie jest tego dużo. Nie wiem też, czy Yamado wrócił już do domu i nie chciałabym przebywać z nim sama.
- Jedźmy - zdecydowała Hyuuga. - Im szybciej, tym lepiej.
- Dziękuję, jesteś najlepsza.
Sakura otworzyła pilotem samochód i obie wsiadły do środka. Hinata zapinając pas wyjęła z kieszeni spódnicy kawałek kartki i podała Sakurze.
- To dla ciebie - powiedziała.
- Co to? - Sakura rozwinęła kartkę na której był zapisany numer telefonu.
- Uzumaki Naruto poprosił mnie, żebym ci to podała. Całkiem niezobowiązująco.
- Zrobił na mnie dobre wrażenie, ale to zdecydowanie za wcześnie na randki. Wczoraj rzuciłam pierścionkiem zaręczynowym.
- Jestem tylko posłańcem - Hyuuga wzruszyła ramionami uśmiechając się.
- Najpierw muszę zakończyć to, co zaczęłam z Yamado - stwierdziła Sakura chowając kartkę do schowka. - Nie dam sobie wejść na głowę kolejnemu facetowi.
Z ciężkim sapnięciem Sakura położyła ostatnie pudełko w bardzo małym korytarzu. To ostatnie było najcięższe, bo spakowała tam wszystkie swoje książki na które ciężko zarabiała będąc na studiach medycznych. Zostawiła w mieszkaniu byłego narzeczonego rzeczy, które uważała za zbędne: ich wspólne zdjęcia, bibeloty z podróży, a nawet część ubrań i biżuterię, którą od niego dostała. Jeśli miała zakończyć ten etap w swoim życiu, to postanowiła, że zrobi to naprawdę porządnie.
- Pomóc ci się wypakować? - z rozmyślań wyrwał ją głos Hinaty, która trzymała niewielką dracenę.
- Już późno, nie będę cię zatrzymywała - odpowiedziała Sakura. - Jutro po dyżurze zapraszam cię w moje nowe, skromne progi na parapetówkę.
- Skromne, to fakt - skomentowała Hyuuga rozglądając się po kawalerce. - Zabrałaś bardzo mało rzeczy. Yamado nie było w domu, więc może jednak mogłaś się spokojnie nad tym zastanowić?
- Wzięłam co swoje i tyle tego wyszło. Wiesz, że nie lubię się zagracać.
- Ważne, że będziesz miała spokój i czas na przemyślenie co dalej.
- Jutro w południe mam spotkanie z prawnikiem Tsunade - powiedziała Sakura przypominając sobie, że jeszcze nie mówiła tego przyjaciółce. - Nie odpuszczę tego Hinata. Jeszcze rano miałam wątpliwości, czy w ogóle to ruszać, ale przez cały dzień rodzina Nishida napsuła mi dość krwi.
- Uważam, że to dobre posunięcie z twojej strony - pochwaliła ją. - Gdybyś potrzebowała świadka w sądzie to możesz na mnie liczyć.
- Dzięki - Sakura uśmiechnęła się. - Dobrze wiedzieć, że mam kogoś po swojej stronie.
- Zdziwiłabyś się ile jest takich osób - Hinata odstawiła kwiatka na podłogę. - Odwieziesz mnie do domu?
- Jasne! - zgodziła się od razu. Słowa Hyuugi dodały jej skrzydeł.
Po odwiezieniu koleżanki Sakura zmęczona wróciła do nowego mieszkania. Przetarła oczy ze zmęczenia, ale wiedziała, że prędko się nie położy. Musiała wypakować z walizek chociaż część ubrań i trochę przyborów toaletowych, żeby doprowadzić się do porządku po ciężkim dniu w pracy i przeprowadzce. Podobało jej się to nowe miejsce, tym bardziej, że naprawdę nie potrzebowała wiele do życia. Największym plusem był fakt, że od miejsca pracy dzieliło ją zaledwie parę metrów i w końcu nie będzie musiała przebijać się przez poranne korki.
Nie zastanawiała się, czy samotne życie jej się spodoba. Nie była introwertyczką, lubiła ludzi, chociaż sama specjalnie nigdy do nich nie lgnęła. Związek z Yamado był pierwszym poważnym, w który zaangażowała się na sto procent. Przy nim od nowa nauczyła się ufać mężczyznom, ale też przyjmować szczerze ofiarowaną pomoc. Przedtem zawsze wszystko robiła sama, bo na nikogo nie mogła liczyć w swoim bliskim otoczeniu. Ojciec despota alkoholik i współuzależniona matka, która dbała tylko o to, żeby mąż zawsze był zadowolony, nawet kosztem swojej córki. Nishida dał jej ciepło, którego tak bardzo potrzebowała przez swoje nastoletnie życie. Przynajmniej tak było na początku...
Pominięcie przy odbieraniu nagrody zabolało ją i bardzo rozczarowało. Nienawidziła go za to, co jej zrobił, a przecież jeszcze dwa dni temu go kochała. Zastanawiała się, czy to możliwe, że w ułamku sekundy można raz na zawsze zaprzepaścić długoletni związek i taką miłość. Czy to może źle o niej świadczyło? Oznaczało, że wcale go tak mocno nie kochała? A może to demony przeszłości odezwały się niespodziewanie i uświadomiły ją, że jednak nie może w życiu już zaufać żadnemu mężczyźnie?
Wstała z podłogi, zgarnęła parę rzeczy do łazienki i wzięła szybki prysznic. Przed spotkaniem z prawnikiem chciała jeszcze przejrzeć i uporządkować pliki na swoim laptopie, które miały być niepodważalnym dowodem na to, że ona również brała udział w badaniach. Zdjęła z włosów mokry ręcznik i powiesiła na oparciu kuchennego krzesła. Rozejrzała się po małym bałaganie i zastanawiała się, gdzie mogła położyć torbę z komputerem. Odsunęła wszystkie pudła, poprzestawiała walizki, ale nie znalazła tego, czego szukała. Zaintrygowana powtórzyła czynność jeszcze raz, tym razem będąc bardziej dokładną. Sakura pomyślała, że torba mogła zostać w samochodzie, więc założyła buty i w dresie z mokrymi włosami wyszła na parking przed budynek. Niestety, tam również nic nie znalazła. Wróciła do mieszkania i pomimo później pory zdecydowała się napisać do przyjaciółki z nadzieją, że jeszcze się nie położyła.
Hinata, śpisz już?
W oczekiwaniu na odpowiedź Sakura nerwowo przygryzła paznokieć kciuka. Przecież nie zapomniałaby o tak ważnej rzeczy jak laptop. Nie podejrzewała o to również Hyuugę. Telefon zawibrował jej w dłoni.
- Coś się stało? - zapytała Hinata od razu.
- Hinata, przepraszam, że jeszcze zawracam ci głowę w środku nocy, ale nie mogę znaleźć swojego laptopa - odpowiedziała Sakura. - Ty pakowałaś rzeczy z mojego biurka, więc na pewno musiałaś go zabrać.
- Sakura, nie było komputera na twoim biurku - Hyuuga odezwała się po dłuższej ciszy. - Gdyby był to na pewno bym go wzięła.
- Jak to? - Sakura zamarła. - Nie zabierałam komputera do pracy, więc powinien być w mieszkaniu.
- Ale go nie było.
Tym razem to Sakura zamilkła i nie wiedziała co powiedzieć. Rozglądała się jeszcze po mieszkaniu, jakby miała nadzieję, że zaraz zauważy go w najmniej oczywistym miejscu, ale tak się nie stało.
- Halo, jesteś tam? - odezwała się Hyuuga.
- Jestem - Sakura ocknęła się z chwilowego letargu. - Muszę coś załatwić. Jeszcze raz przepraszam. Widzimy się w pracy.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Już naprawdę wystarczająco mi pomogłaś, dziękuję. Jutro opowiem ci co i jak. Dobranoc.
- Dobranoc.
Sakura nie zastanawiała się długo, kiedy postanowiła zadzwonić do Yamado. W tym przypadku nie dbała o późną porę. Drżącymi ze zdenerwowania palcami wyszukała numer byłego narzeczonego i przyłożyła telefon do ucha. Po kilku sygnałach odebrał.
- Nie spodziewałem się usłyszeć cię o tej porze - powiedział i nie wydawał się być zaspany.
- To lepiej posłuchaj tego - Sakura ledwo mogła mówić normalnie - jeśli jutro przed rozpoczęciem dyżuru nie zobaczę swojego laptopa w pokoju lekarskim to idę na policję.
- A po jaką cholerę mi twój komputer? - zapytał i wydawało się Sakurze, że to pytanie padło szczerze. Znała go na tyle, żeby stwierdzić, kiedy słyszy zaskoczenie w jego głosie.
- Od tygodnia nie zabierałam go do pracy, był na moim biurku. Dzisiaj, kiedy pojechałam po swoje rzeczy już go nie było, więc?
- Naprawdę się wyprowadziłaś?
- Naprawdę - potwierdziła niecierpliwie, bo nie o tym chciała rozmawiać. - Kto oprócz nas był w mieszkaniu?
- Przeprowadzasz śledztwo w środku nocy? - parsknął. - Nie wiem co zrobiłaś ze swoim komputerem. Mnie nie ma w Konoha, więc ci nie pomogę. Rozumiem, że mam poprosić matkę, żeby podlewała kwiaty?
- Och - Sakura już wiedziała. - Tak, poproś matkę. Cześć.
Rozłączyła się nie czekając aż Yamado odpowie. Troskliwa mamusia pomyślała za synka, bo pewnie powiedział jej, że Sakura zamierza dochodzić sprawiedliwości w sądzie. Ukradła jej komputer, żeby nie mogła przedstawić dowodów na to, że brała udział w badaniach i pisaniu artykułu.
Rozbita emocjonalnie spojrzała na zegarek w telefonie. Było już po północy, ale nie zamierzała jeszcze pójść spać. Zgarnęła kluczyki do samochodu, torebkę i wyszła z mieszkania.
- O tej godzinie zgłasza pani kradzież laptopa? - policjant patrzył na nią nieprzytomnie.
- Tak, a jest na to przeznaczona jakaś konkretna pora? - odpowiedziała podirytowana. Najwyraźniej nic nie mogło pójść po jej myśli. - Na tym komputerze są dowody, które chciałam przedstawić w sądzie na zbliżającej się niedługo rozprawie.
- Niedługo, czyli kiedy? - zapytał bawiąc się długopisem.
- Nie znam dokładnej daty - przyznała.
- Czy ktoś włamał się pani do mieszkania?
- Nie. Złodziej miał klucze.
- Czyli podejrzewa pani kogoś konkretnego? - mężczyzna zapisywał jej zeznania.
- Tak - potwierdziła. - Yui Nishida.
- To ktoś z rodziny?
- Moja niedoszła teściowa.
Policjant odłożył długopis i spojrzał na nią już nieco bardziej wyraźnie. Uśmiechnął się krzywo i westchnął opierając się wygodniej na krześle.
- Wygląda mi to na jakąś próbę wrobienia nielubianej niedoszłej teściowej - powiedział. - Kazała pani odwołać ślub, czy co?
- Nie pana sprawa - fuknęła Sakura widząc do czego to zmierza. Nie zostanie potraktowana poważnie. - Zapisze pan jej adres?
- Wydaje mi się, że lepiej by pani zrobiła wyjaśniając to osobiście - stwierdził.
- Gdybym mogła to zrobić to nie fatygowałabym się na komisariat - odparowała. - Mówiłam, że na tym laptopie są...
- Wiem - przerwał jej. - Pani poda ten adres, ale o tej godzinie już i tak nikt tam nie podjedzie.
Idąc rano do pracy Sakura z trudem tłumiła ziewanie. Położyła się spać po trzeciej, więc nie zostało jej wiele godzin na odpoczynek. Wstała w podłym humorze, nie mając na nic siły, a nie nastawiała się na to, że będzie to przyjemny dzień. Do rozmowy z adwokatem poleconym od Tsunade ledwo się przygotowała odgrzebując wiadomości wymieniane z Yamado o ich wspólnej pracy naukowej. Miała tyle szczęścia, że jej smartfon był sparowany z laptopem, więc bez trudu pozapisywała maile wysyłane do Yato, Hinaty, Tsunade oraz wielu innych lekarzy i naukowców. Brakowało jednak zdecydowanej większości plików, które sama tworzyła, a także grafik, wykresów i wielu innych materiałów.
Przebrała się w szatni i weszła na izbę nie siląc się na entuzjazm.
- Dzień dobry - przywitała się na recepcji z pielęgniarkami. - Jak minął nocny dyżur?
- Nic nadzwyczajnego - odpowiedziała Miku. - Ale dzisiaj jest jakieś wydarzenie sportowe na stadionie, więc popołudniu będziemy mieli ręce pełne roboty.
- Wojsko już zakończyło badania żołnierzy? - zainteresowała się Sakura. Przypomniała sobie o swoim wybawcy z wczoraj.
- W większości tak. Z resztą przenieśli się już do przychodni, bo w końcu wróciła woda.
- Znakomicie. Będę w pokoju lekarskim.
Nie uszła jednak paru kroków, kiedy Miku zawołała za nią:
- Sakura, karetka jedzie.
Do południa Sakura miała ręce pełne roboty. Mimo, że ciężkie przypadki pacjentów od razu kwalifikowały się na blok operacyjny do którego póki co nie miała wstępu, to faktycznie napływało dużo osób z imprezy sportowej z różnym stopniem obrażeń.
Kończyła zszywać ranę na nodze mężczyźnie, który brał udział w maratonie, kiedy podeszli do niej Yato z Hinatą.
- Byliśmy umówieni? - zapytała Sakura odcinając nić. Sięgnęła po opatrunek i przyłożyła do rany. - Proszę przyjść za tydzień na zdjęcie szwu, chyba że coś niepokojącego działoby się wcześniej - zwróciła się do pacjenta.
- Dobrze, dziękuję - mężczyzna wstał z leżanki i pokuśtykał w stronę wyjścia.
- Chcieliśmy wyciągnąć cię na obiad - odezwała się Hyuuga. - O której masz to spotkanie z prawnikiem?
- Za godzinę - odpowiedziała Sakura patrząc na zegarek na nadgarstku. - Nie wiem czy cokolwiek przełknę, ale napiłabym się mocnej kawy. Praktycznie nie spałam całą noc. Zaliczyłam jeszcze wizytę na komisariacie.
- Wyczuwam problemy - skomentował Yato.
- Jak to wszystko się skończy to chyba wyjadę w jakąś dzicz na pół roku.
- Żeby pożarł cię jakiś niedźwiedź? - zapytał rezydent i wargi mu delikatnie zadrżały.
- Niedźwiedź to nic w porównaniu z rodzinką Nishida - westchnęła Sakura. - Naprawdę, w co ja się wpakowałam...
- Chodźmy do bufetu - zaproponowała Hinata biorąc Sakurę pod rękę. - Na pusty żołądek świat zawsze wydaje się bardziej ponury.
We troje wyszli z oddziału, ale Sakura nie była pewna, czy jej sytuacja ulegnie poprawie, kiedy napcha się jedzeniem.
- Co zrobiła?! - zapytali jednocześnie Yato i Hinata, kiedy Sakura odpowiedziała im co najprawdopodobniej stało się z jej laptopem i o złożeniu zawiadomienia o kradzieży.
- Zabrała mój komputer - odpowiedziała spokojnie Sakura odsuwając od siebie nietknięty talerz z zupą. - Na szczęście udało mi się połączyć do mojego konta ze smartfona, więc odzyskałam sporą część maili. Ale niestety nie ma najważniejszego, czyli dokumentów z przebiegu badań, opracowań i samego artykułu.
- Mi wysyłałaś wersje robocze - przypomniała jej Hyuuga. - To już coś.
- Pewnie i ja bym coś odgrzebał u siebie - zaoferował się Nakamura. - Trzeba by się skontaktować z pozostałymi osobami z którymi konsultowaliście swoją pracę.
- Niefart polega na tym, że większość takich osób to byli znajomi rodziny Nishida - powiedziała Sakura. - Jestem pewna, że jego matka już solidnie podziałała, żeby opowiedzieli się po jego stronie.
- Przecież to niemożliwe, żeby wszyscy byli tacy... - rezydent przez chwilę szukał odpowiedniego słowa - podli.
- Za mną nie stoi wspaniała rodzina, która od pokoleń zajmuje się medycyną - przypomniała im. - Dopóki współpracowaliśmy z Yamado, to kontakty były poprawne, ale teraz... kim dla nich jestem?
- Chyba zapominasz, że my również możemy wykorzystać nasze znajomości - powiedziała Hinata wskazując siebie Yato. - Jest jeszcze Tsunade.
- Nie chcę was mieszać w to szambo, które za chwilę może wybić. Nie wiem do czego ta wariatka jest jeszcze zdolna. Jeśli miałoby to wam zaszkodzić to bym sobie tego nie darowała.
- To co możemy dla ciebie jeszcze zrobić? - zapytała przyjaciółka patrząc na nią z troską.
- Póki co, wpadnijcie do mnie po dyżurze na mini parapetówkę - zaproponowała wstając z krzesła. - Napojów wyskokowych nie będzie, ale zamówimy coś dobrego i może zastanowimy się co mam zrobić ze swoją wolnością od narzeczeństwa.
- Jak to co? - zdziwił się rezydent. - Znaleźć sobie innego chłopa.
- Dostałaś przecież ten numer od pacjenta - przypomniała jej Hinata. - Może akurat?
- Myślałam bardziej o pójściu w stronę celibatu - zaśmiała się Sakura. - Idę do Tsunade. Widzimy się u mnie po pracy - zabrała tackę z jedzeniem i odstawiła na wózek. Wyszła z bufetu i z mętlikiem w głowie skierowała się w stronę gabinetu dyrektorki.
Komentarze
Prześlij komentarz