Rozdział trzeci
Sakura siedziała na fotelu w gabinecie Tsunade i nie mogła się skupić nad tym, co mówił prawnik Senju. Po tym jak usłyszała, że artykuł i tak się ukaże bez jej nazwiska straciła nadzieję. Widziała jak usta pana Tomoe się poruszają, jak dyrektorka żywiołowo z nim rozmawia i gestykuluje, a ona obserwowała ich, ale dźwięki które do niej dochodziły brzmiały, jakby była pod wodą.
- ...komputer?
- Słucham? - Sakura dopiero po chwili zorientowała się, że Senju zadała jej pytanie. Oboje z prawnikiem patrzyli na nią wyczekująco.
- Czy przyniosłaś komputer na którym masz materiały do badań i artykuł? - powtórzyła Tsunade.
- Nie - odpowiedziała krótko. Zanim dyrektorka cokolwiek powiedziała dodała: - Zostałam bez laptopa. Ktoś go ukradł. W zasadzie to jestem pewna, że to matka Yamado.
- Zgłosiłaś to? - prawnik Tomoe nie stracił rezonu.
- Tak, ale policjant nie potraktował mnie poważnie.
- Znam tam kilku funkcjonariuszy, więc spróbuję coś zadziałać w tej kwestii. Masz materiały na innych nośnikach?
- Mam połączone konto na smartfonie i część plików udało mi się pobrać. Znajomi, z którymi rozmawiałam o naszych badaniach również będą mogli potwierdzić to w sądzie.
- Znakomicie - ucieszył się prawnik. - Zatem proszę cię o zebranie naprawdę wszystkiego, nawet screenów z rozmów ze znajomymi, SMSów i wrzucenie na pendrive. Zrób to możliwie jak najszybciej i przynieś do mojej kancelarii. Wtedy przygotuję pozew i zaczniemy działać.
- Nie rozumiem czemu artykuł jednak się pojawi - wróciła do tego, co powiedzieli jej na początku. - Przecież nawet jeśli wygramy w sądzie, to sprostowanie ukaże się po kilku tygodniach, jeśli nie miesiącach i podejrzewam, że przejdzie bez echa.
- Wcale nie zamierzam zgadzać się na to, żeby sprostowanie było zapisane gdzieś drobnym druczkiem na końcu strony periodyka - zapewnił ją pan Tomoe i uśmiechnął się uspokajająco. - Przeprosiny i sprostowanie na co najmniej jedną stronę. Na początku.
- I do czasu zakończenia tej sprawy mam zostać na izbie przyjęć? - tym razem Sakura skierowała pytanie do Tsunade.
- Ciężko mi powiedzieć - odpowiedziała dyrektorka, a Sakura widziała po jej minie, że Senju doskonale zna odpowiedź na to pytanie. - Narazie skup się na nadchodzącej sprawie i dostarczeniu dowodów.
Sakura powoli podniosła się z krzesła i nagle poczuła się strasznie ociężała. Mimowolnie się zgarbiła, jakby nagle ktoś na jej barki położył wielki głaz. Próbowała się uśmiechnąć, ale zdawała sobie sprawę, że średnio jej to wyszło.
- Jutro przyniosę panu pendrive - zwróciła się do prawnika. - Dziękuję. Do widzenia.
Starała się nie zwracać uwagi na wciąż przychodzące wiadomości od Hinaty i Yato. Była tak beznadziejnie przybita, że nie miała siły porozmawiać z przyjaciółmi. Potrafiła wejść w tryb "praca" odrzucając wszelkie prywatne rozterki, więc po prostu tylko na tym się skupiła. Brała niemal wszystkie przypadki, które pojawiały się na izbie. Robił przerwy tylko na picie wody i szybką toaletę. O tym, że jej dyżur się zakończył przypomniał jej Kotaru.
- Co ty tu jeszcze robisz? - zapytał, kiedy wypełniała kartę zdrowia pacjenta.
- Pracuję - odpowiedziała mu krótko. - Pali pan? - zwróciła się do mężczyzny na kozetce.
- Tak - potwierdził.
- Ile dziennie?
- Sakura, jest już po dwudziestej, ja przejmę pana - kolega postanowił nie odpuszczać.
- Dobrze, proszę - odpuściła poirytowana, że Kotaru wciąż dyszy jej w kark. Podała mu tablet i bez pożegnania odeszła.
Bez konkretnego zajęcia natrętne myśli znowu zajęły jej głowę. Mogłaby zostać w pracy nawet całą dobę, ale musiała też przygotować pliki dla pana Tomoe. Czuła, że ta sprawa będzie ją bardzo dużo kosztować psychicznie. Nie sądziła, że rodzina Nishida odpuści. To nie tak miało być. Zupełnie nie tak. Wszystko odwróciło się przeciwko niej.
Przebrała się i zadowolona, że w szatni nikogo nie było wyszła ze szpitala. Prawie się zapomniała i skręciła w stronę parkingu, ale w ostatniej chwili oprzytomniała. Ruszyła w stronę hotelu lekarskiego.
- Myślałaś, że się nas pozbędziesz? - przywitał ją naburmuszony Yato.
Rezydent i Hinata czekali na nią przed drzwiami mieszkania. W plastikowych siatkach trzymali zakupy.
- Zaprosiłaś nas na parapetówkę, zapomniałaś? - odezwała się Hinata, kiedy Sakura zaskoczona nie zdążyła przemówić.
- Nie jestem dzisiaj najlepszym towarzystwem - zwróciła się do przyjaciół. - Może przełożymy to na inny dzień?
- Za to my jesteśmy dobrym towarzystwem i w dodatku z dobrym jedzeniem - nie poddawał się Yato. - Otwieraj w końcu te drzwi. Sterczymy tu od godziny.
Czując się niejako bez wyjścia Sakura w końcu się poddała. Faktycznie, zapomniała o tym, że zaprosiła przyjaciół do siebie. W końcu od ich ostatniego spotkania w bufecie, unikała kontaktu z nimi, bo nie miała siły opowiadać im jak poszła rozmowa z prawnikiem u Tsunade. Wygląda na to, że to i tak jej nie ominie.
- Proszę - otworzyła drzwi i weszła za Yato i Hinatą do środka.
- O, przytulnie! - Nakamura rozejrzał się szybko ściągając buty. - Naprawdę nieźle.
- Czekajcie, ogarnę ten bałagan ze stolika - Sakura minęła przyjaciół i podeszła, żeby zebrać walające się papiery, teczki i zapisane notesy. Uświadomiła sobie, że czeka ją kolejna nieprzespana noc z materiałami do badań. Jeśli miała zanieść materiały zgrane na nośnik...
- Oż cholera - wyprostowała się nagle zwracając uwagę Hinaty i Yato rozkładających jedzenie w kuchni. - Nie mam komputera.
- No tak, od wczoraj - przypomniał jej zaskoczony rezydent.
- Muszę zgrać wszystkie pliki do prawnika na pendrive, a nie mogę fizycznie tego zrobić. Nie chcę korzystać z komputera w szpitalu. Jakiś sklep z AGD jest jeszcze czynny, prawda?
- Ja mam ze sobą laptopa, ogarniemy to - Nakamura postawił na stoliku butelki z piwem i szklanki. - Gdzie masz sok?
- Nie mam - odpowiedziała Sakura. - Nie po to was tu zaprosiłam, żebyśmy teraz jeszcze ślęczeli nad całą masą dokumentów. I tak za bardzo was tym obarczam.
- Zróbmy to od razu - zaproponowała Hinata przynosząc przystawki. - Yato, dawaj ten komputer.
Po dwóch godzinach rezydent zamknął laptopa z głośnym westchnięciem i wyciągnął pendrive z portu. Westchnął ociężale i dopił piwo ze szklanki.
- Już możemy wyluzować - stwierdził wyciągając nogi przed siebie. - Sakura, uważam, że na spokojnie to wygrasz. Ilość dowodów będzie przytłaczająca dla Yamado.
- Nie sądzę, że wygram - powiedziała Sakura prosto z mostu.
- Ale co powiedział ci prawnik Tsunade? - zapytała Hinata.
- Artykuł ukaże się tak czy inaczej - odpowiedziała obojętnie. Była okropnie przytłoczona i zmęczona. - W sądzie będziemy udowadniali, że ja też miałam w nim udział i sprostowanie ukaże się, jeśli wygramy, po kilku tygodniach. Czyli teraz Yamado odtrąbi wielki sukces, będzie zapraszany na wywiady, będzie brał udział w prestiżowych konferencjach i brylował na salonach śmietanki medycznego towarzystwa, a potem pojawi się moje nazwisko na które już nikt nie zwróci uwagi.
- Dlaczego mam wrażenie, że ty się już poddałaś? - Yato zmarszczył brwi niezadowolony. - Byłaś lepiej nastawiona rano.
- Bo miałam nadzieję, że publikację da się jeszcze zatrzymać. Że wystarczy podważyć samodzielność pracy Yamado, ale nie. Wyszłoby na to, że komisja przyznająca nagrodę to idioci.
- No bo tak jest - wtrącił rezydent.
- Tak, ale nie mogą sobie pozwolić na to, żeby stracić twarz, dobre imię czymś tak banalnym. Lepiej udawać, że ja nie brałam udziału w badaniach.
- W takim razie co jest warta ta nagroda? - Hyuuga zadała zasadne pytanie, na które żadne z nich nie znało odpowiedzi. - A do kiedy będziesz na izbie?
- O, to jeszcze jedna ciekawa historia - Sakura uśmiechnęła się smutno. - Otóż nie wiadomo do kiedy. Tsunade nie dała mi konkretnej odpowiedzi. Kazała skupić się na sprawie. Czyli rada nadzorcza nie odpuszcza. Jeśli sprawa będzie się ciągnęła trzy lata, to ugrzęznę trzy lata na izbie. Czy teraz już rozumiesz, dlaczego nie tryskam optymizmem na to co mnie czeka? - zwróciła się do Nakamury.
- Nadal nie rozumiem.
- Droczysz się ze mną - prychnęła rozjuszona Sakura i sięgnęła po szklankę z wodą. Upiła z niej spory łyk i dostawiła na stolik.
- Czy prawnik powiedział, że to przegrana sprawa? - zapytał Yato.
- Nie, ale... - zaczęła, ale przerwał jej.
- Czy Tsunade powiedziała, że do emerytury będziesz na izbie?
- Nie, ale...
- Wyrzucili cię z roboty?
- Nie...
- No to wyjmij kija z dupy i skup się na obronie swojego dobrego imienia jak radzi pani dyrektor. Przeszłaś w życiu gorsze gówno niż to. Jesteś świetnym lekarzem, więc rób to, co wychodzi ci w życiu najlepiej - lecz ludzi.
Zrobiło się cicho. Hinata zacisnęła usta w wąską kreskę, a Sakura patrzyła na Yato. Po prostu patrzyła. Rezydent pewny swoich słów nie uciekał wzrokiem, tylko spokojnie czekał na to, co za chwilę może powiedzieć gospodyni mieszkania.
Sens tego, co powiedział jej kolega uderzył w Sakurę z taką siłą, że nie wytrzymała.
- Pfff! - parsknęła, a później roześmiała się serdecznie. Rozluźniło to atmosferę na tyle, że kiedy już się wszyscy wyśmiali, nie poruszali tego tematu. Sakura miała sporo spraw do przewartościowania i przemyślenia. Na ten moment jedno wiedziała na pewno - z takimi przyjaciółmi będzie mogła przejść przez jeszcze niejedno.
Pan Tomoe wykazał się ogromną wyrozumiałością, kiedy czekała na niego przed kancelarią przed siódmą rano. Przywitała się, wymieniła krótko uprzejmości i podała mu pendrive. Prawnik zapewnił ją, że jeszcze dzisiaj złoży pozew w sądzie i że pozostaną w kontakcie. Pozostało więc czekać na to, jaką lawinę to poruszy, kiedy będą rozesłane pierwsze zawiadomienia do sądu.
W szpitalu miała ręce pełne roboty, a przynajmniej starała się, żeby tak było. Po pracowitym poranku poszła na chwilę do bufetu, żeby w spokoju wypić filiżankę kawy. Niestety Hinata i Yato nie mogli do niej dołączyć zajęci swoimi obowiązkami. Siedziała więc sama i sącząc kawę z filiżanki przeglądała branżowe strony internetowe na smartfonie.
Niespodziewanie trafiła na nagłówek wywiadu z laureatem nagrody Eskulap, czyli...
- No nie - powiedziała do siebie. Kliknęła z artykuł i czytała z zainteresowaniem. Nawet nie była zła, bo od dwóch dni przygotowywała się psychicznie na takie niespodzianki. Chyba gdzieś bardzo głęboko miała nadzieję, że były narzeczony wspomni cokolwiek o badaniach w których ona miała znaczący udział, ale okazało się, że znów okazała się zbyt naiwna. Przedstawił się jako wybitny naukowiec, pasjonat badań nad komórkami macierzystymi i po prostu fajny, wyluzowany gość. Chłopak z sąsiedztwa. Lojalny kolega. Lider za którym podążają studenci.
Skończyła czytać i odłożyła telefon. Pozostało jej tylko westchnąć do siebie. Na pewno jeszcze kilka razy natknie się na takie publikacje i póki co nie może z tym nic zrobić. Da znać panu Tomoe, że pojawił się taki wywiad, gdzie oczywiście jej nazwisko w kontekście badań nie pada. Przypomniała sobie słowa Yato, które poprzedniego wieczoru tak bardzo ją rozśmieszyły. Jest dobrym lekarzem i dobrym człowiekiem. Tego jej nikt nie zabierze.
Wstała z krzesła i zabrała ze sobą filiżankę, którą odstawiła do okienka ze zwrotami brudnych naczyń. Jej uwagę zwróciło głośne zachowanie grupki, która właśnie weszła do bufetu. Odwróciła się na dźwięk znajomego głosu. Yamado był otoczony młodymi stażystami, którzy byli wpatrzeni w niego jak w obrazek. Lekarz rozprawiał o czymś głośno, zapewne o swoim wielkim sukcesie. Zajęli jeden z większych stolików nadal prowadząc ożywione rozmowy. Jakiś nadgorliwy student przyniósł Yamado kawę.
Sakura poczuła niepohamowaną ochotę, żeby trochę utemperować byłego narzeczonego, obalić jego mit w oczach zapatrzonych w niego stażystów. Przykleiła na twarz uśmiech i dziarsko podeszła do rozbawionego towarzystwa. Pierwszy zauważył ją właśnie Yamado i przerwał w pół zdania patrząc na nią zaskoczony.
- Co tam, młodzieży? - zagadnęła wesoło. - Nie nagabujcie zbytnio doktora Yamado. Jest teraz bardzo rozchwytywany i pewnie musi przygotować się do kolejnego wywiadu.
- Gdzie udzielił pan wywiadu? - zapytał jeden ze studentów.
- W Medicine - odpowiedziała Sakura za lekarza, który wyglądał jakby połknął żabę. Chyba przeczuwał, że Sakura chce wywołać jakiś skandal. - Zwracam wam szczególną uwagę na wątek pobrania próbek od szczurów za pomocą innowacyjnej i wymyślonej przez doktora Yamado metody. Szkoda, że tak mało o tym opowiedziałeś, bo to bardzo ciekawe.
- Wydaje mi się, że to wynik jest kluczowy - odezwał się Nishida blady na twarzy.
- Jakich markerów użyłeś do wyodrębnienia komórek z rdzenia kręgowego? - bez mrugnięcia okiem dociskała go coraz bardziej. To ona odwalała całą robotę w laboratorium, więc jeśli wykazał się ignorancją i nie przygotował do odwalania całej tej szopki to zrobi z siebie głupka.
- Wszystko będzie opisane w artykule - odpowiedział bezczelnie.
- Uchyl rąbka tajemnicy, no weź. Albo chociaż opowiedz jak długo zajęło ci wyizolowanie komórek krwiotwórczych z krwi obwodowej. Krążą słuchy, że zajęło ci to rekordowo mało czasu i że to może przyśpieszyć w przyszłości rozwój komórek macierzystych. Wielka sprawa.
- Panie doktorze, jakie to były markery? - dociekała jedna z dziewczyn. - To bardzo ciekawe. Mamy akurat zajęcia w laboratorium, może...
- Muszę wracać na oddział - Yamado wstał nagle. - Wy też wracajcie do swoich obowiązków.
Pomruk niezadowolenia rozszedł się po grupie, ale stażyści podnieśli się ze swoich miejsc i zaczęli wychodzić z bufetu. Nishida widocznie czekał aż zostaną sami z Sakurą, bo stał jak posąg i patrzył na nią wyraźnie zły. Na niej nie robiło to najmniejszego wrażenia. Czekała z zainteresowaniem na to, co ma jej do powiedzenia. Mogłaby jeszcze długo obnażać jego kłamstwa w związku z artykułem.
- Co to miało być? - zapytał szeptem, kiedy ostatni student wyszedł z bufetu.
- Przecież powinieneś to wiedzieć - odpowiedziała udając zdziwienie. - Udzieliłeś tak obszernego wywiadu, zaraz ukaże się artykuł, a ty nie masz nic do powiedzenia o metodzie przeprowadzania badań? Ach, no przecież nie ty je robiłeś!
- Sakura - syknął i rozejrzał się, czy ktoś słuchał ich rozmowy.
- Szkoda, że nikt nigdy nie przyciśnie cię o takie szczegóły. Będziesz pieprzył jakieś ogólniki, a świat medyczny zachłyśnięty takim osiągnięciem nie będzie dociekał. Nie rób sobie i mi wstydu i weź przygotuj się lepiej do kolejnych wystąpień. Dziwię się, że tego nie zrobiłeś, bo w końcu masz mój komputer.
- Nie uda ci się mnie ośmieszyć.
- Sam to robisz - wzruszyła ramionami. - Stałeś się śmieszny okradając mnie z mojej pracy. Lekarz z takim dorobkiem...
- Spotkamy się w sądzie - przerwał jej i odwrócił się na pięcie.
- Wiem - stwierdziła. - Mój pozew niedługo wpłynie.
- Mój też - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
Słowa Yamado brzęczały jej w uszach. Po co miałby zakładać jej jakąkolwiek sprawę? Na pewno nie mogło chodzić o artykuł, bo sam by się podłożył. Nie miała pojęcia o co może mu chodzić, ale podejrzewała, że to raczej jego matka przyłożyła do tego rękę. Na pewno, gdy pozew od niego wpłynie, to pan Tomoe da jej znać.
- Sakura, jadą dwie karetki z wypadku - powiedziała jej w biegu pielęgniarka.
- Pędzę - wyjęła rękawiczki z pudełka i zakładając je w biegu czekała przy drzwiach aż medycy wwiozą pierwszego pacjenta.
- Kobieta, lat pięćdziesiąt, uraz głowy, ciśnienie spada - powiedział na wdechy ratownik pchając wózek. Sakura spojrzała na pacjentkę i z przerażeniem zobaczyła, że jest to Haru, instrumentariuszka, która zawsze towarzyszyła jej na sali.
- Dzwońcie na chirurgię, trzeba operować natychmiast - powiedziała Sakura sprawdzając czułość źrenic koleżanki. - Straciła dużo krwi?
- Tak - potwierdził mężczyzna. - Była już nieprzytomna, kiedy wyciągaliśmy ją z samochodu. Zderzenie czołowe - dodał, kiedy Sakura spojrzała na niego pytająco.
- Krwawi z uszu - zauważyła pielęgniarka.
- Sala przygotowana? - zapytała gorączkowo Sakura.
- Tak, doktor Nishida już czeka.
- Jedźcie - Sakura pchnęła delikatnie wózek na której leżała jej koleżanka, a sama odwróciła się, żeby zająć się kolejnym pacjentem.
Kocioł na izbie trwał jeszcze ponad godzinę. Na szczęście pozostali poszkodowani w wypadku nie byli w stanie krytycznym jak Haru. Sakura wykorzystując chwilę spokoju, pobiegła do razu na oddział pod salę operacyjną, na której była operowana jej koleżanka. Czekał tam już Yato, również zdenerwowany.
- I jak? - zapytała zasapana.
- Nic nie wiem - odpowiedział patrząc nerwowo w stronę drzwi.
- Gdzie Hinata?
- Operuje z Yamado.
Nic już nie powiedziała, tylko usiadła na krześle i czekała. To było najgorsze w jej pracy. Czekanie. Nie czując sprawczości i czekając była całkowicie bezradna i zagubiona. Wiedziała, że jej przyjaciółka i były narzeczony są naprawdę świetnymi fachowcami, więc Haru na pewno jest w dobrych rękach.
- Dzwoniłaś do jej syna? - ciszę przerwał Yato.
- Mitori to zrobiła od razu jak ją przywieźli i jest już w poczekalni - odpowiedziała i spojrzała na zegarek na nadgarstku. - Zaraz muszę wracać na izbę.
- Dam ci... - zaczął, ale w tym momencie czerwona lampka nad drzwiami zgasła. - Skończyli.
Obydwoje teraz wpatrywali się w drzwi. Jako pierwsza wyszła Hinata, a zaraz za nią Yamado, który nawet nie spojrzał na Sakurę i Yato. Minął ich bez słowa, ale oni i tak czekali na to, co powie Hyuuga.
- Zdążyliśmy w ostatniej chwili - powiedziała z nikłym uśmiechem Hyuuga. - Jest stabilna.
- Co za ulga - Nakamura głośno wypuścił powietrze. - Porozmawiam z jej synem.
Rezydent odszedł od nich pośpiesznie. Hinata z Sakurą ruszyły w stronę wyjścia z oddziału.
- Widzę, że unikacie się z Nishidą - podjęła wątek przyjaciółka.
- Wygląda na to, że nasze dalsze rozmowy będą przeprowadzane już w sądzie, ale odpowiada mi to. Miałam z nim dzisiaj krótką konfrontację przy stażystach.
- Coś mi się obiło o uszy.
- Już? - zaśmiała się Sakura. - Świetnie.
- Jak to wyglądało z twojej perspektywy? - zapytała Hinata, a Sakura odpowiedziała jej o tym jak natrafiła na wywiad z Yamado, a później postanowiła ośmieszyć go przy studentach.
- Zanim wyszedł z bufetu powiedział, że spotkamy się w sądzie i że jego pozew wkrótce wpłynie - powiedziała Sakura na koniec. - Podejrzewam, że wytoczy mi proces o zniesławienie.
- Ale przecież nie chodzisz i nie rozgłaszasz wszystkim wokół, że cię oszukał - zdziwiła się Hyuuga. - W takim razie po co to wszystko?
- Chyba po to, żeby uprzykrzyć mi życie i ośmieszyć mnie w środowisku. Wiesz, zrobią ze mnie histeryczkę, która chce się wozić na dupie znanego lekarza i całej jego rodziny. Nie wiem czego się spodziewać, ale jakoś się tym nie przejmuję.
- I to jest dobre nastawienie - pochwaliła ją przyjaciółka. - Pamiętaj, że też masz ludzi po swojej stronie.
- Pamiętam - uśmiechnęła się Sakura. - Dziękuję.
Sakura czuła, że telefon wibruje jej w kieszeni kitla, ale nie miała czasu nawet sprawdzić kto dzwoni. Razem z ratownikami próbowała zapanować nad pijanym pacjentem, który pomimo wybitego stawu barkowego był bardzo ruchliwy. Parę razy Sakura uchyliła się w ostatniej chwili przed ciosem w głowę.
- Nastawiam na raz... dwa... - zrobiła gwałtowny ruch i staw zaskoczył w swoje miejsce. Pacjent wydawał się nawet tego nie zauważyć, bo być tak bardzo zamroczony. - Przypnijcie go pasami, bo nawet krwi mu nie pobierzemy.
- Zawołajcie Kotaru - sapnął ratownik. - Panie, leż pan spokojnie!
- Nie zróbcie mu krzywdy! - krzyczała z boku żona pacjenta.
- Proszę przejść do poczekalni i nie robić zamieszania - Sakura starała się opanować sytuację. Zrobił się okropny hałas i zamieszanie. Brakowało jeszcze płaczących dzieci.
- Ale jego to boli!
- Dzwonię po ochronę - powiedziała pielęgniarka i sięgnęła po słuchawkę. To było najlepsze rozwiązanie na takie przypadki. Nie było ich zadaniem szarpanie się z rodziną pacjentów.
W tym samym czasie przyszedł Kotaru i pomógł im zapanować nad mężczyzną, a ochroniarz wyprowadził krzyczącą kobietę, która już zamierzała rzucić się na nich z pazurami.
- Dobra, mam - sapnął lekarz, kiedy w końcu przypięli pacjenta pasami i udało pobrać się krew. - Podłączcie mu kroplówkę i niech wytrzeźwieje, a potem znowu pobierzcie materiał. Nikogo do niego nie wpuszczajcie.
Sakura wyszła z gabinetu i odetchnęła głęboko. Bolała ją głowa, a do końca dyżuru zostały jeszcze cztery godziny. Wyjęła telefon z kieszeni, żeby w końcu sprawdzić, kto próbował się do niej dobijać. Zobaczyła, że ma nieodebrane połączenia od prawnika. Nie przeczuwając niczego dobrego, oddzwoniła.
- Cześć - przywitał się pan Tomoe. - Chciałem ci dać znać, że złożyłem już pozew w sądzie. Przy okazji dowiedziałem się, że wpłynął pozew cywilny przeciwko tobie. O ochronę dóbr osobistych.
- Nie jestem zaskoczona - stwierdziła Sakura. - Yamado mi się dzisiaj wygadał. Nie rozpowiadałam na jego temat żadnych informacji w związku z naszą wspólną pracą. On za to udzielił wywiadu w bardzo prestiżowym czasopiśmie Medicine i wciąż udaje, że sam doszedł do tego miejsca, w którym jest obecnie.
- W takim razie trzeba się przygotować na nieczystą grę - uprzedził ją. - Poszukam tego artykułu i dołączę do dowodów.
- Kiedy wyznaczą daty tych rozpraw?
- Myślę, że do dwóch tygodni.
- Czy mogę coś jeszcze zrobić? - zapytała.
- Zrobiłaś już bardzo dużo - odpowiedział prawnik. - Resztę zostaw mnie.
_____________________________________________
Nieźle, pół roku od ostatniego rozdziału.
Przepraszam Was i jednocześnie dziękuję za cierpliwość. Chciałabym być bardziej regularna, ale nie sądzę, że mi to wyjdzie.
Wiem, że akcja toczy się znowu bardzo powoli, ale chcę stopniować napięcie. Mam nadzieję, że taka tematyka okołomedyczna Wam się podoba. Posiłkuję się google, ale pewnie nie uniknę jakiś takich głupotek, albo spraw całkiem odrealnionych. Uznajmy to po prostu za tło do fabuły.
Do następnego!
Do następnego 🫶🏼
OdpowiedzUsuń