Rozdział pierwszy

- Zamykamy - Sakura odłożyła narzędzia i patrzyła jak jej rezydent zabiera się za zszywanie rany na klatce piersiowej. Była bardzo zadowolona z pracy swojego podopiecznego, który świetnie sobie radził. Był bardzo inteligentny i miał znakomitą intuicję, czyli cechy, które powinien mieć dobry lekarz. Do tego wszystkiego cechował się przyjaznym podejściem, a pacjenci lubili go.
- Sakura o której zaczyna się bal? - zapytała ją instrumentariuszka. - Mikaru mówiła, że doktor Yamado od rana chodzi po szpitalu we fraku.
    Na sali rozległy się ciche śmiechy. Sakura również się zaśmiała i pokręciła głową. Ceniła sobie przyjacielskie relacje, jakie mieli w zespole.
- Haru, powiem więcej - odpowiedziała. - Musiałam pilnować, żeby nie poszedł spać tak ubrany. 
    Wszyscy roześmiali się już nieco głośniej.
- O dwudziestej jest oficjalne rozpoczęcie - dodała Sakura.
- To co jeszcze tu robisz? - rezydent Yato spojrzał na zegar na ścianie. - Powinnaś się już szykować do wyjścia. To przecież ważny wieczór dla was obojga.
- Nie wyganiaj mnie z mojej sali - upomniała go rozbawiona Sakura. - Poczekam aż skończysz.
- Odrobinę zaufania - mruknął Yato nie przerywając czynności. Sakura jeszcze chwilę obserwowała jak rezydent sprawnie zakłada szwy. Sama jeszcze niedawno uczyła go tej techniki, którą teraz opanował do perfekcji. Kiwnęła głową z aprobatą i opuściła salę pozostawiając pacjenta w dobrych rękach. Zdjęła czepek, fartuch i rękawiczki wyrzucając je do specjalnego kosza. Wymyła ręce i wyszła z pomieszczenia. Rozsupłała włosy z ciasnego koka, które opadły jej aż za łopatki. Pośpiesznie szła w stronę pokoju lekarskiego, żeby wziąć prysznic i ubrać się w wieczorową kreację.
- Ty jeszcze nie gotowa? - zapytała Hinata, gdy Sakura weszła do pomieszczenia. Siedziała na sofie, przykryta wełnianym kocem. - Yamado...
- Tak, wiem - przerwała jej Sakura. - Od rana chodzi we fraku.
- Nie, szukał cię - poprawiła ją koleżanka.
- Jeszcze dwie godziny do rozpoczęcia gali - westchnęła Sakura. - Chciałabym, żeby było już po wszystkim i żeby już przestał tak to przeżywać.
- Mówisz tak, jakbyś sama się nie cieszyła z tej nagrody - zauważyła Hinata. - To naprawdę duże osiągnięcie. 
- Bardzo się cieszę - zapewniła ją Sakura. - Nie mogę się doczekać kiedy wyjdzie artykuł. Nie podoba mi się tylko zamieszanie jakie Yamado wokół tego robi. Zupełnie jakby tylko on poświęcił na to dwa lata. Puszy się jak paw. 
- Widocznie stał w kolejce po mądrość, a nie skromność - zaśmiała się Hyuuga. 
- Cóż, ponadprzeciętnego mózgu nie można mu odmówić - stwierdziła Sakura. - Idę do łazienki się ogarnąć. Jakby znowu mnie szukał to postaraj się go zatrzymać w jednym miejscu.
- Spróbuję. 

- I jak? - zapytała Sakura stając przed koleżanką. - Nie wiem co zrobić z włosami. 
- Zostaw rozpuszczone, będzie tak naturalnie - doradziła jej Hinata. - Pięknie wyglądasz. 
- Czyli jednak mała czarna to zawsze dobry wybór - powiedziała zadowolona Sakura zakładając szpilki. - To co, teraz tylko muszę znaleźć narzeczonego i...
- Sakura, wszędzie cię szukam! - do pokoju lekarskiego wszedł spanikowany Yamado. - Musimy się zbierać. 
- Mamy jeszcze dużo czasu - Sakura spojrzała na zegarek na nadgarstku. - Tak biegasz cały dzień, że całkiem się potargałeś.
 Podeszła do niego i zaczesała palcami jego blond włosy do tyłu. Posapywał niecierpliwie i niemo poganiał ją intensywnie wpatrując się w nią swoimi piwnymi oczami.
- Dobrze, chodźmy - powiedziała w końcu chcąc mieć to z głowy. Miała do tego zupełne inne podejście niż jej narzeczony. 
- Taksówka już powinna zajechać - powiedział lekarz i nadstawił ramię Sakurze.
- Bawcie się dobrze - odezwała się Hyuuga. 
 Sakura machnęła ręką na pożegnanie. Dlaczego miała przeczucie, że wcale nie będzie się dobrze bawiła?

- Jest już Tsunade z mężem - szepnął jej do ucha Yamado patrząc w kierunku dyrektorki szpitala. - Pójdziemy się przywitać? Och, i profesor Yori, drugi recenzent artykułu. 
- Więc domyślam się, że chcesz najpierw przywitać się z profesorem? - zapytała Sakura nie ukrywając swojej złośliwości. Od momentu wejścia ma salę bankietową lekarz wyłapywał wzrokiem co ważniejsze osobistości świata medycyny i ciągał ją ze sobą, żeby z każdym zamienić chociaż dwa zdania. Sakura nie czuła potrzeby anonsować się wszystkim i prowadzić kurtuazyjne rozmowy o niczym. Chciała świętować ich wspólny sukces tylko we dwoje. Była rozczarowana tym, że jej narzeczony ma takie parcie na szkło. - Ja dołączę do Tsunade i Jirayi.
- Jasne - zgodził się i odszedł od niej. Sakura patrzyła przez jakiś czas jak Yamado prowadzi ożywioną dyskusję z lekarzem. Zastanawiała się przez chwilę czy to możliwe, żeby tak szybko woda sodowa uderzyła mu do głowy? Odkąd miesiąc temu okazało się, że ich artykuł został nominowany do prestiżowej nagrody o niczym innym nie potrafił mówić, a nawet miała wrażenie że myśleć. Kilka razy przyłapała go na tym, że wśród znajomych lekarzy używał określenia "mój artykuł", albo "moje badania". Za którymś razem zirytowana zwróciła mu uwagę, że nie tylko jego nazwisko będzie widniało na okładce poczytnego periodyku medycznego. 
- Wiem kochanie, to tylko skrót myślowy - odpowiadał jej. 
  Sakurze nie zależało na nagrodach, odznaczeniach i niewiadomo jakim uznaniu. Wypracowała już sobie dobrą opinię w środowisku i nie potrzebowała na siłę niczego nikomu udowadniać. Uważała, że takie osiągnięcia, tak samo jak pieniądze - lubią ciszę. I przede wszystkim pokorę.
    Zgarnęła szklankę z wodą ze stolika i podeszła do swojej przełożonej.
- Dobry wieczór - przywitała się z uśmiechem. - Czy jest szansa, że w tym gronie można porozmawiać o czymś innym niż nagroda Eskulapa?
- Ty również powinnaś błyszczeć Sakura - powiedziała Senjuu patrząc w stronę Yamado. - Czemu mam wrażenie, że tylko Nishida zbiera laury?
- Bo jemu bardziej zależy na tym, że ktoś go poklepie po plecach - odpowiedziała Sakura.
- Gratuluję sukcesu - odezwał się Jirayia wyciągając w jej kierunku rękę, którą Sakura uścisnęła. - W takim młodym wieku, taka nagroda. No, no.
- U ciebie w jednostce młodsi zostawali kapitanami - zwróciła się do męża dyrektorka. - Teraz młodzi niech się wykazują i pchają świat naprzód. My jesteśmy już na to za starzy.
- Mów za siebie - zaśmiał się serdecznie. - Ja mam jeszcze sporo krzepy.
- Zdecydowanie za dużo, żeby pomyśleć już o emeryturze - mruknęła Tsunade przekomarzając się z mężem.
- Oho, i kto to mówi! Od dwóch lat ci powtarzam, że Shizune świetnie nadaje się na dyrektorkę szpitala i nie ma potrzeby, żebyś dalej ją przyuczała.
- Dobrze, zakończmy już tą niepotrzebną dyskusję. Wiadomo przecież, że nas śmierć zastanie przy pracy. Lepiej zajmijmy już miejsca na auli.
    Sakura poparła ten pomysł i we trójkę weszli do obszernej auli i zajęli miejsca w pierwszym rzędzie. Ludzie pomału zaczęli się schodzić i powstał ogólny gwar. Sakura rozglądała się za narzeczonym, ale do ostatniej chwili jego miejsce było puste. 
- Jestem - sapnął i usiadł obok niej. - Doktor Amano mnie zagadał. Ten to nigdy nie wie kiedy skończyć. Aż mi było głupio zwrócić mu uwagę, że za chwilę zacznie się gala. 
- Już się obawiałam że nie przyjdziesz - powiedziała. - Nie wyszłabym bez ciebie po odbiór nagrody.
- Ach, tak? - Yamado zrobił dziwną minę, której Sakura nie potrafiła rozszyfrować. Nie miała jednak sposobności kontynuowania rozmowy, ponieważ na scenę wyszedł konferansjer.
- Dobry wieczór panie i panowie...

    Sakura nie sądziła, że tak długo to wszystko będzie trwało. Nagrody w różnych kategoriach to jedno, ale niektóre przemówienia ciągnęły się w nieskończoność. Nawet siedząca obok niej Tsunade cmokała niecierpliwie w niektórych momentach. Starała się nie zwracać uwagi na Yamado, któremu coraz trudniej było ukryć podekscytowanie. Ona sama zaczęła odczuwać lekki stres. 
- Proszę państwa, teraz przechodzimy do kategorii artykuły medyczne - zapowiedział konferansjer. Sakura nieznacznie poprawiła się na krześle. - W tym roku niekwestionowanym zwycięzcą został doktor Yamado Nishida i jego przełomowe i absolutnie nowatorskie badanie nad chorobą Huxleya. Statuetkę wręczy dyrektor...
    Nie słyszała co dalej mówił mężczyzna na scenie. Nie widziała jak Yamado wstaje i z szerokim uśmiechem odbiera nagrodę. Nie słyszała również burzy oklasków i jego przemówienia. Siedziała jak posąg i zapomniała jak się oddycha. Dopiero, kiedy poczuła uścisk na swoim ramieniu, wróciła jej świadomość. 
- ...porządku? - gdzieś z oddali dobiegł ją zmartwiony głos Senjuu. Spojrzała na dyrektorkę i pokręciła głową, niezdolna wydobyć z siebie chociażby jednego dźwięku. Skupiła całe swoje siły na to, żeby się podnieść i wyjść z auli.

    Wiele potrafiłaby w życiu wybaczyć, ale nie zdrady i to nie ważne, czy na polu zawodowym, czy prywatnym. Zawsze w życiu kierowała się wysokim poczuciem sprawiedliwości i szczerością, mimo, że los bardzo mocno ją doświadczył. Sakura czuła, że w tym momencie straciła ukochanego i przyjaciela w pracy, a także mentora jednocześnie. Nigdy wcześniej nie czuła takiego upokorzenia. Nawet wtedy, gdy chodziła w brudnych ubraniach i dziurawych trampkach do szkoły, bo ojciec...
- Sakura - Tsunade odnalazła ją w damskiej toalecie. - Jak to się stało? Przecież twoje nazwisko nie mogło ot tak zniknąć z artykułu. 
- Nie wiem - odpowiedziała zachrypniętym głosem. Miała kompletną pustkę w głowie. - Chyba nie ja powinnam być adresatem twojego pytania. 
- Jutro skontaktuję się z komisją i wszystko wyjaśnię - postanowiła dyrektorka.
- Jak uważasz - Sakura zmięła wilgotny ręcznik papierowy i wrzuciła do kosza. W tym momencie było jej to obojętne. Odwołanie się od decyzji nie wymaże tego, że została oszukana i wykorzystana przez narzeczonego. - Wychodzę. Nie mam ochoty tu zostać i patrzeć jak wszyscy mu gratulują nagrody na którą nie tylko on pracował. 
- Sakura, przecież to ty najwięcej nad tym siedziałaś - przypomniała jej Tsunade. - Nie zostawimy tak tego, obiecuję. A z Nishidą porozmawiam sobie jutro i nie zamierzam w tej kwestii powściągać języka.
- Teraz nie jestem w stanie racjonalnie myśleć - przyznała. - Zatrzymam się na jakiś czas w hotelu lekarskim. Nie zamierzam wracać do domu. 
- Oczywiście. Potrzebujesz czegoś?
- Spokoju. Muszę zebrać myśli. 

    Czekając na taksówkę Sakura stała na chodniku nadal nie dowierzając w to co się stało. Był ciepły letni wieczór, a ona trzęsła się na całym ciele z emocji. Po rozmowie z Tsunade i wyjściu z łazienki ulotniła się z bankietu. Kiedy kierowała się do wyjścia starała się nie patrzeć na ludzi i nie słuchać o czym rozmawiają. Na szczęście nie natknęła się na Yamado, bo była gotowa wywołać niemały skandal. 
    Wyjęła telefon z torebki i wybrała numer Hinaty. Przyjaciółka odezwała się po paru sygnałach.
- Masz czas dzwonić w taki wieczór? - zapytała śmiejąc się. - Pewnie między jednym uściskiem dłoni, a drugim...
- Oszukał mnie - przerwała jej Sakura i czuła jak gula staje jej w gardle. Zaraz się rozpłacze. - Odebrał nagrodę sam jako jedyny autor artykułu. 
- Niemożliwe! - powiedziała Hyuuga z przejęciem. - Ale... dlaczego? Jak...?
- Sama nie wiem. Nic z tego nie rozumiem Hinata, zaraz chyba dostanę szału. 
- Gdzie teraz jesteś?
- Przed budynkiem opery, czekam na taksówkę - odpowiedziała i wytarła z policzka łzę.
- Przyjedź do mnie - zaproponowała Hinata.- Porozmawiamy na spokojnie. 
- Dzięki, w takim razie za chwilę będę - Sakura rozłączyła się i schowała telefon do kopertówki. Wyjęła chusteczkę i wytarła twarz. 
- Sakura, poczekaj! - usłyszała głos z tyłu i nie potrzebowała się odwracać, żeby poznać kto ją woła. Na szczęście samochód który zamówiła podjechał i szybko podeszła, żeby otworzyć, ale poczuła, że Yamado łapie ją za nadgarstek i odwraca ku sobie. - Poczekaj - powiedział już spokojnjej. - Porozmawiajmy. 
- Zejdź mi z oczu oszuście - chciała się wyrwać, ale nie pozwolił jej. - Wykorzystałeś mnie do zdobycia tej nagrody. Nie ma w moim słowniku słów, które mogłyby określić tak obelżywe zachowanie. Nie chcę cię znać. 
- Dobrze wiesz, że kobieta w tym środowisku... - zaczął, ale urwał kiedy spojrzała na niego z furią w oczach. 
- Słucham?! - krzyknęła wzburzona. - Masz mnie za idiotkę Yamado? Okradłeś mnie z mojej pracy intelektualnej i wyjeżdżasz mi tu z takim banałem? Nie żyjemy w średniowieczu, palancie! Puść mnie!
- Zrozum mnie...
- Nie muszę i nie chcę.
- Czy on się pani naprzykrza?
    To pytanie zadane gdzieś z boku przerwało ich kłótnię. Sakura obróciła głowę i popatrzyła na blondyna, który był w towarzystwie kolegi. 
- Tak - odpowiedziała od razu widząc w tym szansę uwolnienia się od lekarza. 
- Nie, nie, to moja narzeczona - wyjaśnił Yamado uśmiechając się niezręcznie. - Mamy tu tylko małą sprzeczkę.
- Nie znam tego człowieka - skłamała Sakura i w końcu wyrwała swoją rękę z jego uścisku. Ściągnęła pierścionek zaręczynowy, zamachnęła się i rzuciła przed siebie, gdzieś na ulicę. Nie czekając na reakcję któregokolwiek z mężczyzn wsiadła do taksówki i podawszy kierowcy adres przyjaciółki odjechała.

    Hinata postawiła przed nią kubek z ciepłą herbatą. Sakura westchnęła ciężko i podciągnęła nogi pod brodę. Hyuuga poratowała ją wygodnym dresem, który nie ograniczał jej ruchów. Poza tym, w tej sytuacji siedzenie w eleganckiej sukience wydawało się Sakurze głupie i nie na miejscu. 
- Czuję się jak gówno - odezwała się, gdy Hinata usiadła w fotelu na przeciwko niej. - Co za koszmarny wieczór - potarła dłonią oczy czując, że znowu zbiera się jej na płacz.
- Przyznam ci, że nie wiem co mogę powiedzieć na pocieszenie - przyznała Hyuuga. - Nie mieści mi się to w głowie. 
- Hinata, czy to jest jakaś lekcja życia, której ja nie rozumiem? - zapytała Sakura sięgając po kubek. 
- To banał, ale z każdej sytuacji wychodzimy mądrzejsi. Przynajmniej teoretycznie. 
- No właśnie. W takim razie wychodzi na to, że w przyszłości nie mogę łączyć pracy z życiem uczuciowym. O ile jakieś jeszcze kiedyś będzie. Mam dosyć ambitnych mężczyzn. Może dla odmiany poszukam jakiegoś bezrobotnego beneficjenta zasiłków socjalnych.
- Co teraz zamierzasz?
- A co mi pozostało oprócz powrotu do pracy i udawania, że mnie to nie rusza? - odpowiedziała. - Tsunade chce zgłosić to do komisji, ale wiadomo, że to nie będzie wyjaśnione z dnia na dzień. Zbieranie dowodów, jakieś przesłuchania, czy niewiadomo co jeszcze... Będą mnie maglowali w obawie, że chcę się podczepić pod osiągnięcia innego lekarza.
- Nie chcesz o to zawalczyć? - zdziwiła się przyjaciółka. - Sakura, poświęciłaś na to nie tylko mnóstwo czasu, ale i nerwów. Do tej pory pamiętam jak przez pomad rok krążyłaś między salą operacyjną, a laboratorium mając jeszcze pod opieką rezydentów. Przecież praktycznie mieszkałaś w szpitalu. 
- Porozmawiam jutro z Tsunade już z chłodną głową - obiecała przyjaciółce. - Tak w ogóle, to przenoszę się do hotelu lekarskiego. Pojutrze przewiozę swoje rzeczy i tym samym zamknę ten rozdział. Hinata, czy ty widziałaś jakieś czerwone flagi w naszym związku? 
- Cóż - Hyuuga odchrząknęła i poprawiła się w fotelu. - Nie powiem, że nie zauważyłam jak to ty bardziej się starałaś i to zarówno w pracy jak i prywatnie, poza szpitalem. 
- Czym to się objawiało? - zapytała zaintrygowana Sakura, ale również gotowa na to co może usłyszeć.
- Na przykład zawsze to ty organizowałaś wam czas wolny, wspólne wakacje, wyjścia ze znajomymi - odpowiedziała Hinata. - W pracy też na pierwszym miejscu stawiałaś jego ponad własne osiągnięcia. Konferencje, które zawsze on otwierał, ciekawe przypadki, które mu często oddawałaś, a on później zbierał podziękowania... Wydaje mi się, że odkąd się związaliście to stałaś w jego cieniu. 
- W takim razie to wyjaśnia dlaczego pozwolił sobie mnie wyrolować z naszego wspólnego dorobku naukowego - stwierdziła smutno Sakura. - Okropnie się tego słucha, zwłaszcza, że uważałam się za niezależną kobietę. 
- Po prostu się zakochałaś - Hyuuga uśmiechnęła się smutno. 
- Tak, i po tym doświadczeniu mam ochotę nigdy więcej tego nie robić. 

    Następnego dnia z samego rana Sakura otrzymała telefon od Tsunade, która kazała jej przyjść prosto do jej gabinetu zaraz po przekroczeniu progu szpitala. 
- Powodzenia - powiedziała jej Hinata, kiedy obie weszły do budynku. - Widzimy się później. I Sakura, walcz o swoje!
- Mhm - mruknęła tylko niepewna jeszcze tego co zrobi. Była rozbita emocjonalnie i nie czuła się na siłach do batalii sądowej, jeśli to akurat zaleci jej dyrektorka. 
    Weszła po schodach na trzecie piętro, gdzie znajdował się gabinet Tsunade. Zapukała i po zaproszeniu weszła do środka. Senju siedziała za dużym, dębowym biurkiem i przywitała ją z wyraźnym współczuciem wymalowanym na twarzy.
- Chyba nie mam dla ciebie dobrych wiadomości - przeszła od razu do rzeczy wskazując Sakurze krzesło na przeciwko. - Uznanie twojego wkładu w artykuł będzie wymagało sprawy sądowej. To jest do wygrania, bo przecież masz dowody na to, że razem z Nishidą pracowaliście razem, ale to może trochę potrwać. Nie rozmawiałam jeszcze z Yamado, ale nie sądzę, że przyzna się do winy, więc to może się ciągnąć miesiącami. 
- Cóż... - westchnęła Sakura faktycznie nie spodziewając się dobrych wiadomości. - Sądziłam, że to właśnie mi dzisiaj powiesz.
- Nie odpuszczałabym tego na twoim miejscu Sakura - powiedziała Tsunade. - Jesteś młoda, osiągnęłaś wiele, a to naprawdę ważne wyróżnienie. Mogłabyś rozwinąć karierę daleko poza ten szpital. 
- Tylko czy ja naprawdę tego chcę? - zastanowiła się na głos. - Jestem zmęczona Tsunade. Hinata słusznie zauważyła, że przez dłuższy czas ciągnęłam na trzy etaty. Praca tutaj mi odpowiada.
- Rozumiem twoje rozgoryczenie, ale zastanów się. Masz tydzień na podjęcie decyzji, czy walczysz o swoje, czy nie. Po tym jak artykuł się ukaże będzie za późno. 
- Dam ci ostateczną odpowiedź dzisiaj przed końcem dyżuru. 

    Sakura wiedziała, że cały oddział chirurgii rozmawia tylko o jednym. Dwa razy towarzyszący jej Yato burknął niemiło na stażystki, które szeptały między sobą patrząc na Sakurę. Ona nic sobie z tego nie robila, ale jej podopieczny najwidoczniej postanowił bronić jej honoru. 
- Lepiej by się pouczyły do egzaminów zamiast plotkować po kątach - mruknął, gdy przygotowywali się do wejścia na salę operacyjną. 
- A jak z twoją nauką Yato? - zapytała Sakura zakładając czepek. - Mam cię przepytać?
- Śmiało - uśmiechnął się zawadiacko. - Jestem obkuty.
- Przynajmniej z ciebie mogę być dumna - klepnęła go w plecy. - Mądry z ciebie chłopak. 
    Ich dalszą rozmowę przerwało pojawienie się Ami, która przyszła z sali operacyjnej. 
- Sakura, jest problem. Pacjent odmawia operacji. 
- Co? - zapytali jednocześnie Yato i Sakura. 
- Chce innego lekarza - dodała anastezjolog. - Chyba słyszał co się stało i...
- To jakaś paranoja - zdenerwowała się Sakura. Założyła maskę i weszła na salę. Podeszła do mężczyzny, który leżał już podpięty do aparatury. - Co pan wyprawia? Musimy dzisiaj operować, przecież pan wie.
- Chcę żeby zrobił to doktor Nishida - powiedział mężczyzna. 
    Sakura zrobiła wolny wdech i wydech.
- Dlaczego? - zapytała siląc się na spokój. - Ja jestem lekarzem prowadzącym i wszystko ustaliliśmy już tydzień temu. Nie może pan w ostatniej chwili zmieniać zdania. 
- Chcę jego i już - upierał się. 
- Panie Joij, to nie jest koncert życzeń. Jeśli miał pan uwagi do mojego sposobu leczenia trzeba to było zgłosić wcześniej i inny lekarz by się panem zajął. Nie mogę i nie chcę brać odpowiedzialności jeśli się coś stanie, bo operacja nie została przeprowadzona. 
- Nie zmienię zdania. Jeśli mi pani odmawia, to zwrócę się do dyrektorki szpitala. 
- W takim razie proszę napisać oświadczenie, że nie wyraził pan zgody na operację - powiedziała rezygnując z dalszego przekonywania pacjenta. Wyszła z sali po drodze ściągając maskę, czepek i fartuch. Z rozmachem otworzyła kosz na odpady i wyrzuciła robocze ubranie. - Idę spojrzeć na tablicę z ilu jeszcze operacji dzisiaj zrezygnowano.
- Pójdę z tobą - zaoferował się zmartwiony Yato i oboje wyszli z pomieszczenia. Sakura szła przez korytarz niczym chmura gradowa, a jej podopieczny za nią. Weszli na główny hol oddziału chirurgii, gdzie wisiała duża tablica z rozpisanymi zabiegami i operacjami. Sakura szybko przebiegła wzrokiem po rubryce z nazwiskami lekarzy i zorientowała się, że została wykreślona z czterech operacji, które miała na dzisiaj zaplanowane. 
- O cholera - usłyszała obok głos rezydenta. - Sakura, przecież nie mogli cię tak po prostu uwalić. Nie wierzę w to co widzę.
- To lepiej uwierz, bo ty też zostałeś skreślony. Widocznie obrywasz za mnie.
- Ale przecież ty nic nie zrobiłaś! - krzyknął Yato zwracając na siebie uwagę osób w pobliżu. - Idę do Tsunade.
- Zaczekaj - Sakura złapała go za ramię, kiedy się odwrócił z zamiarem odejścia. - Ja to załatwię. Nie powinieneś być w to w ogóle wmieszany. 
 Puściła jego rękę i ponownie tego dnia skierowała się do gabinetu dyrektorki. Była zła i rozczarowana tym, co działo się od wczorajszego wieczora. Nastawiała się nawet na to, że być może straci pracę, ponieważ Tsunade nie była w stu procentach decyzyjną osobą. Bardzo duże znaczenie miała rada nadzorcza szpitala, która niestety dla niej, była tworzona przez bogaczy niezwiązanych z medycyną, oraz emerytowanych lekarzy, którzy najchętniej obsadziliby wszystkie stanowiska swoimi krewnymi.
    Zanim zapukała do drzwi, te otworzyły się od środka i stanęła twarzą w twarz z matką Yamado. Jej niedoszła teściowa była jednym z lekarzy zasiadających w radzie nadzorczej i wiele osób plotkowało, że to właśnie ona trzyma wszystkich w garści, nawet dyrektorkę Senju. Była wyniosła i pomarszczona, mimo że odkąd Sakura ją poznała to uśmiechnęła się może dwa razy. Tak naprawdę nigdy się nie polubiły, chociaż Sakura niespecjalnie starała się przełamać i widziała brak takiej woli ze strony pani Nishidy. Matka Yamado uważała, że jej syn powinien związać się z kobietą o bogatych tradycjach jeśli chodzi o medycynę, na przykład z Hinatą, której rodzina od pokoleń zajmuje się tą dziedziną. Bardzo mocno dawała Sakurze odczuć, że nie jest mile widziana w ich rodzinie. 
- Co to za butna mina? - zapytała surowo kobieta zamykając za sobą drzwi.
- Spodziewała się pani zobaczyć mnie uśmiechniętą, czy we łzach? - Sakura nie uważała za stosowne najpierw się przywitać. Skoro już została sprowokowana, to nie zamierzała pozwolić się stłamsić. Już nie.
- Obawiam się, że już nic nie wskórasz. Wieści się rozeszły, więc...
- Bardzo się o to postaraliście, żeby wypuszczać na mnie takie obrzydliwe paszkwile, prawda? - przerwała jej Sakura. - Przecież pani wie, że miałam większy wkład w te badania niż Yamado.
- Dziecko, i kto ci w to uwierzy? - pani Nishida uśmiechnęła się pobłażliwie, jakby rozmawiała z dzieckiem. - Pogódź się z porażką i daj sobie spokój z wchodzeniem do naszego świata. Skończyłaś tę medycynę, udało ci się, więc znajdź sobie pracę na jakiejś prowincji i tam pozostań. To moja dobra rada na pożegnanie.
- Dziękuję - Sakura zmusiła się do najładniejszego uśmiechu na jaki ją było stać. Minęła kobietę i trzymając już rękę na klamce dodała: - Wsadź sobie tę radę w swoją pomarszczoną dupę. 
    Weszła do gabinetu dyrektorki i żałowała, że nie może zobaczyć miny matki Yamado. Uważała, że pożegnanie z rodziną Nishida wyszło jej całkiem nieźle.

- Wiem z czym przyszłaś - powiedziała Tsunade, kiedy Sakura weszła do jej gabinetu. - Nic nie mogę zrobić. Była u mnie...
- Wiem - przerwała jej Sakura. - Minęłyśmy się i wymieniłyśmy parę uprzejmości. Wyjaśnisz mi proszę co się stało od naszej porannej rozmowy?
- Dużo rzeczy - dyrektorka wskazała jej ręką krzesło dając do zrozumienia, że to nie będzie krótka rozmowa. Sakura usiadła i czekała z niepokojem na to, co powie jej przełożona. - Niestety, w obieg poszła obrzydliwa plotka na temat tego, co wydarzyło się wczoraj wieczorem. 
- Spodziewałam się tego - przyznała Sakura. - Co dokładnie mówią? Widzę jak stażyści plotkują po kątach, ale wolę usłyszeć to od ciebie.
- Mówią, że zerwałaś zaręczyny z Yamado, ponieważ nie uwzględnił cię w swoim artykule.
- I tu poniekąd mają rację, z tym, że to był NASZ artykuł.
- Chyba się spodziewasz, że tą część pominęli. Ogólnie zostałaś obdarta ze wszystkich swoich osiągnięć i dobrego imienia. Jeszcze nie wiem dokładnie jak te okropne pomówienia trafiły do rodzin twoich pacjentów, ale dostałam cztery telefony z prośbą o zdjęcie cię z zaplanowanych operacji. Kiedy odmówiłam i argumentowałam, że to co o tobie mówią to plotki, to pogrożono mi radą nadzorczą. Efekt rozmów znasz i sama widziałaś, że zarząd szpitala w osobie pani Nishidy zrobił już resztę.
    Sakura nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała nieruchomo i patrzyła na zdenerwowaną Senju. Czy to naprawdę koniec? Doszła do momentu w którym jej kariera nabierała rozpędu i nagle to wszystko miało ot tak runąć? Przez faceta i jego matkę z ambicjami? W najgorszych koszmarach nie przypuszczała, że w dorosłym życiu spotka ją coś tak okropnego.
- Więc co teraz? - odezwała się po dłuższym milczeniu. Naprawdę chciała usłyszeć jakąś dobrą radę od przełożonej, albo chociaż głupie "będzie dobrze".
- Musimy udowodnić, że brałaś udział w badaniach - odpowiedziała Tsunade z mocą. - Skontaktuję się z moim prawnikiem i od razu zaczniemy działać. Teraz już nie chodzi o nagrodę, ale o twoją przyszłość jako chirurg. 
- A co z radą nadzorczą? - Sakura wiedziała, że matka Yamado nie spocznie, dopóki nie dopnie swego.
- Pieprzę radę nadzorczą - Senju fuknęła gniewnie. - Pomogę ci Sakura, choćby to była ostatnia rzecz, jaką zrobię jako dyrektorka tej placówki.

_______________________________________

Witam, witam!
Czy jest tu kto?
Jakoś wiele chciałabym na początku napisać, ale chyba nie wiem co. 
Minął prawie rok od ostatniego rozdziału Kosmosu i w sumie bardzo zatęskniłam za pisaniem. Próbowałam parę razy siadać do nowego opowiadania, ale przez kompletny brak czasu nic mi nie szło. Teraz udało mi się przysiąść tak porządnie i efekt mieliście okazję przeczytać.
Pomysł na to opowiadanie kiełkował mi już pod koniec Kosmosu. Wprawdzie nie mam zaplanowanego całego odpowiadania od A do Z, ale mam nadzieję, że będę miała dobre flow.
Przyznam, że czuję nieco presji i dużej odpowiedzialności za nowego bloga. Wiem, że nie może być taki sam jak Kosmos, muszę się bardzo pilnować. 
Z medycyną nie mam nic wspólnego, więc oczywistym jest, że dla kogoś kto ma o tym pojęcie opowiadanie może wydać się banalne, albo nawet wkurzające. Choroby, nagrody, procedury medyczne będą czystą fikcją - wolę uprzedzić, żebyście się bardzo nie irytowali.
Bardzo dla mnie ważne jest Wasze zrozumienie w pewnym aspekcie - rozdziały będą się pojawiały bardzo nieregularnie. Nie wiem nawet na 100%, czy uda mi się doprowadzić tę historię do końca. Jestem na takim etapie życia, że ciężko mi cokolwiek zaplanować, ponieważ mam teraz dużo innych obowiązków. Mam nadzieję, że mimo to będziemy się razem dobrze bawili przy tym opowiadaniu i nie zabraknie dobrych emocji jak przy Kosmosie.

To co, zaczynamy? :)












Komentarze