Rozdział czwarty

    Sakura nawet nie zauważyła jak szybko minęło dwa tygodnie odkąd zaczęła pracować na izbie. Przestawiła się już całkiem na taki tryb pracy, będąc w ciągłej gotowości. Z zadowoleniem stwierdziła również, że dobrze się czuje w hotelu lekarskim. W końcu wypakowała swój niewielki dobytek i zadomowiła się na dobre. Hinata przyniosła jej kilka drobiazgów, które dodały temu miejscu charakteru i ciepła. 
    Z Yamado nie rozmawiała w ogóle, chociaż nie unikała go specjalnie. Nie ona powinna czuć powód do wstydu. W międzyczasie ukazało się jeszcze kilka wywiadów z jego udziałem, które Sakura czytała tylko po to, żeby mieć szerszy kontekst tego, co jej były narzeczony rozpowiada. Oczywiście podsyłała każdą taką publikację do prawnika. Spodziewała się, że niedługo pojawią się pierwsze zawiadomienia do sądu. Tak naprawdę to nie mogła się tego doczekać, bo chciała, żeby to w końcu z niej zeszło. Żeby rodzinie Nishida było wstyd za każdy wywiad, którego udzielił Yamado twierdząc, że tylko on jest autorem dużego sukcesu. To będzie bardzo satysfakcjonujące widzieć ich miny, kiedy sprostowanie już się ukaże.
    Szła odwiedzić Haru, która lada dzień miała zostać wypisana do domu. Odwiedzała koleżankę zawsze, kiedy kończyła dyżur. 
- Co to za mina? - zapytała, kiedy weszła na salę. Haru zdjęła okulary i odłożyła smartfona na stolik.
- Czytam jakieś głupoty w internecie - odpowiedziała wymijająco. - Chciałabym być już w domu. 
- Czujesz się, jakbyś ciągle była w pracy? - zaśmiała się Sakura.
- Trochę tak. Muszę przyznać, że tegoroczni stażyści są wyjątkowo mało skupieni na pracy. Zamiast się uczyć i obserwować wolą plotkować. 
- Zaraz i tak przyjdą na izbę, więc nie będzie czasu na obijanie się. Już ja się o to postaram.
- No i to mnie martwi...
- Nie rozumiem? - Sakura uniosła brwi zdziwiona. Miała wrażenie, że koleżanka chce coś przed nią ukryć. - Haru, przecież wiesz, że możesz mówić do mnie wprost cokolwiek by to nie było.
- Plotkują o tobie - powiedziała prosto z mostu.
- Ach, to - Sakura machnęła lekceważąco ręką. - Od dwóch tygodni ciągle to samo. Nie zwracam na to uwagi, a resztą i tak zajmie się sąd.
- Nie mogę się doczekać aż dostanę wezwanie i wtedy powiem głośno co o tym myślę - powiedziała z zaciętością instrumentariuszka. - Ale to nawet nie o to chodzi Sakura. Podważają twoje kompetencje, rozumiesz? Mówią, że pracujesz tu tylko dlatego, że...
- Haru - Sakura położyła rękę na ramieniu koleżanki. - Nie interesuje mnie o czym plotkują studenci, naprawdę. 
- Ani od kogo to wychodzi?
- Przecież wiem od kogo. 
- Nie od Yamado - wyprowadziła ją z błędu Haru. - Czytałaś najnowsze wydanie Flesz Konoha?
- Tego szmatławca? - zdziwiła się Sakura. - Haru, daj spokój. Szkoda czasu na te bzdury.
- Po prostu przeczytaj, żebyś miała świadomość co się wokół ciebie dzieje - poradziła jej koleżanka. - Bo to już naprawdę ciosy poniżej pasa. 
- Dobrze, zapoznam się - zgodziła się w końcu, żeby uspokoić wzburzoną kobietę. - Nie powinnaś się denerwować, tylko odpoczywać, w spokoju wracać do zdrowia. 
- Dlatego cieszę się, że w końcu będę w domu z dala od tych wrednych gówniarzy - fuknęła zła. 
- Widzę, że werwa ci wróciła - zażartowała Sakura. - Pójdę już, przyjdę jutro jeśli jeszcze będziesz na oddziale. 
- Sakura, nie daj się, bardzo cię proszę. 
- Nie mam tego w planach.

    Dorwała czasopismo w poczekalni dla pacjentów. Usiadła na krześle i przewertowała kilka stron. W końcu w oczy uderzył ją wielki nagłówek na dwie strony: NIEWDZIĘCZNA SYNOWA. Okazało się, że to o niej. Matka Yamado spotkała się z dziennikarzem, żeby poopowiadać o tym jak jej syn uniknął feralnego związku małżeńskiego z inną lekarką pochodzącą z patologii. Nie omieszkała, żeby obcemu facetowi opowiedzieć w jakich warunkach Sakura dorastała, jak radziła sobie na studiach i o tym jak zaczęła pracować z jej synem. Przedstawiła ją jako rzep, który przyczepił się do lekarza o znanym nazwisku i kłamała o tym jak próbowała partycypować w jego niedawnych osiągnięciach. Oczywiście nie podała jej imienia i nazwiska, ale wszyscy w szpitalu wiedzieli o kogo chodzi. Pani Nishida zapewniła dziennikarza, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie i że nie pozwoli na szarganie dobrego imienia jej rodziny. 
    Pierwsze co pomyślała po przeczytaniu tego paszkwila to: zaczęło się. I to zaczęło się na ostro. Była bardzo zła, ale nie wiedziała jak na to zareagować. Bo jakie miała opcje? Czy zrobienie awantury Yamado, albo jego matce coś by zmieniło, kiedy lada dzień powinny zacząć się rozprawy? 
    Zauważyła jak osoby, które zakończyły zmianę i wychodziły ze szpitala patrzyły w jej kierunku. Koledzy i koleżanki z którymi od początku była na "cześć" przestali się z nią witać i wyraźnie unikali jej towarzystwa w częściach wspólnych szpitala. Przecież niejednokrotnie zdarzało się, że ktoś przysiadał się do niej wcześniej w bufecie. Nie spędzała czasu tylko z Yato i Hinatą. Wtedy była narzeczoną Yamado i widocznie była ciekawszym towarzystwem niż teraz, kiedy skandal miał lada chwilę wybuchnąć. Stała się persona non grata. 
    Rzuciła gazetę na stolik i wyszła z poczekalni. Nie czuła się już dobrze w miejscu, które uważała za swój drugi dom. 

    Miała wrażenie, że zaraz wpadnie w jakąś paranoję. Każde spojrzenie w jej stronę, jakiś przypadkowe szepty, które do niej dochodziły potęgowało jej poczucie, że znalazła się na świeczniku po tej publikacji we Fleszu. Nigdy nie doświadczyła czegoś takiego, bo żyła zgodnie ze sobą i unikała skandali. Dotychczas miała uporządkowane, dorosłe życie i pracę, którą uwielbiała. Dużo się zmieniło przez ostatni czas i naprawdę nie była na to przygotowana. Zaczęła panikować, że będzie tak już zawsze.
- Przyszłam zabrać pacjenta na rezonans - z rozmyślań wyrwał ją głos stażystki.
- Leży pod siódemką - Sakura wskazała jej kierunek. - Wynik zanieś od razu Yamado. Podejrzewam guza w płacie czołowym.
- Mhm, to już doktor Nishida oceni - mruknęła dziewczyna uśmiechając się drwiąco.
- Ja jestem lekarzem i ja to oceniam - powiedziała Sakura ostro. - Chcę wiedzieć co wyszło na badaniu.
- To sprawa chirurgii, a nie izby.
- Nie ty o tym decydujesz. Pacjent czeka.
    Stażystka minęła ją bez słowa. Sakura wiedziała, że jeszcze miesiąc temu taka rozmowa nie miałaby miejsca. Haru mogła mieć słuszne obawy przed przyjściem stażystów na izbę sądząc po tym jak studenci zaczęli się zachowywać wobec Sakury. Postanowiła, że zaprosi na obiad Hinatę i Yato, bo miała wrażenie, że przyjaciele wiedzą coś więcej co dzieje się na chirurgii i ogólnie poza izbą przyjęć.
    Wyciągnęła telefon, żeby zadzwonić do Hyuugi, ale w tym momencie miała połączenie przychodzące od prawnika.
- Dobre wiadomości - powiedział na wstępie. - Termin rozprawy został wyznaczony na poniedziałek na godzinę dziewiątą. Przyjdź pojutrze do kancelarii to omówimy sobie cały przebieg procesu.
- Okej - poczuła nagle gulę w gardle. Odchrząknęła. - A wie pan cokolwiek o terminie tej drugiej sprawy?
- Prawdopodobnie będzie to gdzieś w międzyczasie - odpowiedział pan Tomoe. - Uważam, że nie powinniśmy się na tym bardzo skupiać. Będziemy się dostosowywać. Ważniejsze jest uznanie twojego wkładu w badania i artykuł.
- Rozumiem. W takim razie do zobaczenia.
- Cześć - powiedział i rozłączył się. 
    Sakura poczuła dreszczyk emocji. W końcu zacznie się dziać coś, na co będzie miała wpływ. Zamierzała walczyć o swoje dobre imię, o uznanie jej pracy, po prostu o sprawiedliwość. Wyszła z izby, żeby podzielić się dobrą informacją z przyjaciółmi.

- Czyli dzisiaj dostaniemy zawiadomienia do sądu? - upewnił się Yato stawiając na stolik talerz z jedzeniem. 
- Nie wiem kiedy będą wzywani świadkowie - odpowiedziała Sakura. - Nie sądzę, że na pierwszej rozprawie. Pojutrze spotkam się z prawnikiem, żeby obgadać co i jak.
- I fantastycznie! - ucieszył się Nakamura. - W końcu coś pożytecznego zacznie się dziać. Nie mogę się doczekać, a ty?
- Ja tak samo - przyznała szczerze. - Może to uciszy te okropne plotki. Miałam dzisiaj nieprzyjemną sytuację z Mei na izbie. Wprost podważała moje kompetencje.
- Pozwalają sobie na zbyt dużo po tym co napisali we Fleszu - odezwała się Hinata upijając łyk herbaty z filiżanki. - Co oczywiście nie jest żadnym usprawiedliwieniem. 
- Skończyłam studia, odbyłam staż, lata rezydentury, badań - wymieniała Sakura. - Nikt nie ma prawa podważać moich kompetencji, ani sugerować, że wybiłam się na czyichś plecach. To, że jestem z takiej ani innej rodziny...
- Sakura, ludzi nie zmienisz - Hyuuga dotknęła jej dłoni.
- Nie zamierzam. 
- Ale zawsze możesz zacząć kopać ich w kolana za gadanie takich głupot - zaproponował Yato, co jak zwykle rozluźniło atmosferę. 
- Co mówią na chirurgii? - zapytała Sakura, chociaż nie była pewna, czy naprawdę chce wiedzieć.
- Nie chcesz wiedzieć - Nakamura trafnie odgadł jej wahanie. - Nie zajmujmy się płytkimi ludźmi. Niedługo okaże się kto jest kim. Zmieniamy temat. Hinata, pochwal się.
- Czym? - zainteresowała się do razu Sakura. 
- Ech - westchnęła Hyuuga, dając do zrozumienia, że nie zamierzała się niczym chwalić. - Idę na kolejną randkę w ciemno. 
- Ojoj. Nie wyglądasz na zadowoloną.
- Bo nie jestem. Nie lubię takich spotkań, ale ojciec nalega. 
- Kto jest wybrankiem?
- Yuji Sato, bankier.
- Syn tego właściciela banku? - dopytała Sakura. Poważne nazwisko w świecie finansjery. 
- Tak - potwierdziła Hyuuga.
- Przystojniak - Nakamura pokazał Sakurze zdjęcie mężczyzny na telefonie. - Ale jakoś wydaje mi się, że nie pasowalibyście do siebie. Oo, studiował za granicą, oczywiście nie w byle jakiej szkole.
- Po prostu to odbębnię jak kilkanaście wcześniejszych spotkań - stwierdziła Hinata. - Będę miała spokój na jakiś czas.
- O co z tym w ogóle chodzi? - zapytała Sakura, bo widziała jak przyjaciółka przeżywała każde takie spotkanie. - Naprawdę to takie ważne dla twojego ojca, żebyś wyszła za mąż?
- Jakkolwiek źle to zabrzmi, to jest to wynik tego, że ja i Hanabi urodziłyśmy się dziewczynami. Jako główna gałąź rodu musimy zapewnić ciągłość pokolenia.
- Czy my mamy XXI wiek? - odezwał się Yato zbulwersowany. - Serio, kurde. Twoja babka i matka w zasadzie postawiły ten szpital, były niezależnymi kobietami i łączyły karierę z macierzyństwem. A ty co? 
- Niewiele małżeństw w moim klanie nie było zaaranżowanych. Moich rodziców również.
- Dobrze, a jakbyś naprawdę się zakochała? Wiesz, poznała jakiegoś miłego mechanika, kasjera, albo nawet prawnika, czy lekarza i by zaiskrzyło to co?
- To byłby precedens - zaśmiała się Hinata. - Jeśli Yuji okaże się mniej nudny i zapatrzony w siebie niż pozostali kandydaci, to po prostu zgodzę się na to, co ma nadejść. Już chyba dla świętego spokoju.
- Hinata, jesteś najbardziej romantyczną duszą jaką znam - powiedziała Sakura zmartwiona słowami przyjaciółki. - Naprawdę chcesz się skazywać na życie z kimś kogo nie kochasz?
- Postawię na pragmatyzm - stwierdziła Hyuuga. - Poza tym, gdzie miałabym poznać przyszłego męża? Ciągle praca i praca. A w związek z lekarzem nie zamierzam wchodzić. Bez urazy Sakura.
- I to szczerze odradzam każdemu.
- A ja uważam, że jeszcze obie stracicie głowę dla jakichś spoko facetów - zawyrokował Yato patrząc na koleżanki. - I proszę mi tu nie prychać lekceważąco - wskazał palcem na Sakurę. - Ty będziesz pierwsza.

    Sakura ostatni raz przed wyjściem przejrzała się w lustrze. Poprawiła ołówkową spódnicę, założyła kosmyk włosów za ucho i wsunęła stopy w szpilki. Chciała się ubrać mniej elegancko, ale Hinata przekonała ją, że odpowiednio dobrana stylizacja podbije jej pewność siebie i miała rację. Umówiła się z prawnikiem już pod salą sądową. Nakamura i Hyuuga chcieli towarzyszyć jej na sali, ale okazało się, że rozprawa nie będzie jawna, o co zabiegał pełnomocnik Yamado. 
    Wyszła z mieszkania i zeszła na parking. Na szczęście nie było korków na mieście i dotarła do sądu sporo przed czasem, więc była pierwsza. Nie było jeszcze prawnika Tomoe, ani Yamado z pełnomocnikiem. Znalazła salę na której miała odbyć się rozprawa i usiadła na ławce. Zaczęła już powoli odczuwać ten specyficzny dreszczyk emocji, który towarzyszył jej podczas wyzwań zawodowych. To samo czuła, jak skończyła opracowywać wyniki badań i miała nadzieję, że wiele wniesie do badań nad komórkami macierzystymi. Spojrzała na drzwi sali sądowej i uśmiechnęła się smutno. Cóż... życie zweryfikowało.
- Pani Haruno? - usłyszała pytanie z boku. Spojrzała zaskoczona na mężczyznę delikatnie nachylającego się w jej stronę. Dopiero po chwili zauważyła, że przez ramię ma przewieszony aparat.
- Nie - skłamała. Skąd nagle pojawił się tu dziennikarz?
- Na pewno? - uśmiechnął się powątpiewająco. - Ma pani charakterystyczny kolor włosów. Chciałaby pani powiedzieć parę słów o nadchodzącej rozprawie? O co pani konkretnie oskarża doktora Nishidę?
- Nie udzielę żadnego komentarza - powiedziała ostro. - Proszę mnie na nagabywać. 
- Czy to prawda, że próbuje pani wybić się na nazwisku rodziny Nishida? - dziennikarz najwidoczniej nie uznaje słowa "nie".
- Z jakiej jest pan gazety? - zapytała, chociaż podejrzewała, że zna odpowiedź. 
- Flesz Konoha - odpowiedział. - Zerwała pani zaręczyny, ponieważ doktor Yamado nie uwzględnił pani w artykule?
- Proszę mnie zostawić w spokoju.
- Dosłownie zdanie komentarza.
    Sakura wstała z ławki, żeby odejść od natarczywego poszukiwacza sensacji, ale w porę przyszedł pan Tomoe, który najwyraźniej z daleka widział co się dzieje. Podszedł z groźną miną i zmierzył mężczyznę nieprzychylnym spojrzeniem. Robiło to dodatkowe wrażenie, gdyż prawnik był bardzo wysoki. 
- Moja klientka nie będzie udzielała żadnych komentarzy - powiedział adwokat swoim głębokim głosem. - Jeszcze chwila i podejmę kroki prawne wobec pana pracodawcy o nękanie. Chodź Sakura - delikatnie położył jej rękę na ramieniu i odciągnął na bok.
- Rodzina Nishida zaczyna z kopyta - skomentowała sytuację, która miała miejsce. - Nic się nie zmieniło i rozprawa pozostaje niejawna, prawda?
- Tak - potwierdził prawnik. - Niestety nie możemy nikogo wygonić spod drzwi. Zacznie się cyrk, który jak rozumiem został opłacony przez rodzinę Yamado. 
- To dlatego Tsunade wysłała mnie na urlop do momentu aż przejdzie ta pierwsza, najgorsza fala. Mam nadzieję, że szybko stracą zainteresowanie.
- Wiem, że łatwo tak powiedzieć, ale nie przejmuj się tym i nie pozwól, żeby cię to rozpraszało. Wiadomo, że chcą zrobić ogromne zamieszanie, bo mają nadzieję, że przykryje to prawdziwą skalę problemów w jakie zaraz wpadną. Przyszli już.
    Sakura nie potrzebowała nawet wychylić się, żeby sprawdzić z kim przyszedł jej były narzeczony. Usłyszała skrzeczący głos jego matki, która wypluwała z siebie słowa jak karabin maszynowy w stronę chętnie słuchającego dziennikarza. Yamado rozmawiał ze swoim prawnikiem i widać było, że jest zdenerwowany. Sakura nadal była spokojna. Ona nie miała nic na sumieniu.

    Spodziewała się, że podczas rozprawy usłyszy wiele kłamstw, ale przerosło jej to najśmielsze oczekiwania. W mowie rozpoczynającej prawnik Yamado wprost zasugerował, że Sakura usidliła lekarza bo pochodzi z wpływowej i znanej w lekarskim świecie rodziny. Oczywiście nie omieszkał przypomnieć z jakiej rodziny pochodzi Sakura i jak bardzo chciała się od niej odciąć. Nishida miał być jej trampoliną do kariery i to on długo przed jej przyjęciem do szpitala, zaczął badania nad komórkami macierzystymi, a ona bardzo chciała partycypować w tym przedsięwzięciu. I tu prawda była połowiczna, ponieważ faktycznie Sakura dołączyła do Yamado, kiedy ten dopiero zaczynał badania. Były w raczkującej fazie i ona popchnęła to mocno do przodu, a on chętnie korzystał z tego, że pomagał jej ktoś z ogromnym zapałem do pracy. Związali się w tak zwanym międzyczasie, ponieważ dużo czasu spędzali razem i okazało się, że mieli wspólne zainteresowania. Tak właśnie przedstawił to pan Tomoe, kiedy przyszła jego kolej. 
    Sakura zeznawała jako pierwsza i najpierw pytania zadawał jej prawnik. Tak jak rozmawiali przed rozprawą, odpowiadała rzeczowo i nie rozwlekała się niepotrzebnie. Z kolei prawnik Yamado próbował za wszelką cenę udowodnić, że Sakura nie ma pojęcia o czym mówi, ale nie udało mu się jej zagiąć absolutnie niczym. Sakura miała w głowie każdy wykres, każdą tabelkę i opis niezliczonej ilości prób laboratoryjnych. Kiedy zorientował się, że nie wyprowadzi ciosu z tej strony, zaczął zadawać bardzo krępujące pytania odnośnie romantycznej relacji między nią, a Yamado. Pan Tomoe zablokował zdecydowaną większość takich pytań, ale samo to, że one padły było dla Sakury bardzo niekomfortowe. 
- Ma pani kontakt ze swoją matką? - zapytał nagle prawnik Nishidy.
- Sprzeciw - od razu zareagował pan Tomoe. - Relacje rodzinne mojej klientki, nie mają związku z tą sprawą. 
- Proszę kolejne pytanie - powiedziała sędzia.
- Wysoki sądzie, to ważne pytanie w kontekście tej sprawy. 
- Dobrze, zobaczymy dokąd to zmierza. Proszę odpowiedzieć. 
- Nie mam kontaktu z matką - odpowiedziała Sakura zgodnie z prawdą.
- Wie pani w jakich warunkach mieszka?
- Wiem.
- Dlaczego nie chce pani tego zmienić?
    Sakurę na moment zamurowało. 
- Jest alkoholiczką, która nie chciała nigdy podjąć leczenia, mimo, że trzy razy umieszczałam ją w ośrodku odwykowym - odezwała się po chwili. 
- Wspiera ją pani finansowo, albo jakkolwiek materialnie? - pytał dalej prawnik Yamado.
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie czuję takiego obowiązku.
- Czy kiedykolwiek próbowała pani wzbudzić współczucie w moim kliencie używając swojej sytuacji rodzinnej?
- Co? - wyrwało się Sakurze bez namysłu. 
- Nigdy nie rozmawiała pani z matką o tym, że planuje pani wyrwać się z patologii za wszelką cenę?
- Wysoki sądzie, te pytania do niczego nie prowadzą - przerwał pan Tomoe zanim Sakura zdążyła cokolwiek powiedzieć.
- Zgadzam się - powiedziała sędzia. - Podtrzymuję sprzeciw. Czy ma pan jeszcze jakieś pytania?
- To wszystko.
    Sakura wróciła na miejsce obok swojego prawnika. Była wzburzona i już bardzo zmęczona. Na szczęście rozprawa dobiegała końca i sędzia na kolejnej zapowiedziała przesłuchanie świadków Sakury. 

- Głowa mi pęka - powiedziała do prawnika, kiedy wyszli z budynku sądu. - Po sześciogodzinnej operacji nie czułam się bardziej zmęczona. Co za koszmar.
- To masz tydzień na ochłonięcie - powiedział prawnik. - Bardzo dobrze ci dzisiaj poszło.
- Dziękuję - ucieszyła się. Też miała takie wrażenie. - Wiadomo kogo oni powołają na świadków?
- Niestety nie. Dowiemy się dopiero w dniu przesłuchania. 
- Mam jakieś nieprzyjemne uczucie co do tego.
- Nie martw się na zapas - polecił jej rozsądnie. - My mamy naprawdę solidnych ludzi. Tsunade już nie może się doczekać.
- Wyobrażam sobie - zaśmiała się Sakura. 
- Wiesz, że artykuł już się ukazał? - pan Tomoe zmienił temat. Doszli do samochodu Sakury. 
- Tak - przyznała. - Wiem co tam jest, nie zamierzam tego kupować i czytać. Zrobię to dopiero jak pojawi się sprostowanie i moje nazwisko.
- Słusznie - uśmiechnął się prawnik. - Odpocznij i zrelaksuj się. Pozostajemy w kontakcie. 
    Pożegnali się i Sakura została sama przy aucie. Zaczął padać drobny deszcz, więc wsiadła do środka. Z westchnieniem rozsiadła się na fotelu i zamknęła oczy. Głowa pulsowała jej tępym bólem, a nie miała przy sobie żadnego leku. Wypiła resztę wody, która została jej w butelce jednak nie zaspokoiło to jej pragnienia. Deszcz rozpadał się na dobre i ciężkie krople uderzające o karoserię potęgowały jej dyskomfort. Potrzebowała teraz pobyć sama, w spokoju, żeby zebrać myśli o tym wszystkim. Podejrzewała, że Hinata i Yato będą chcieli się z nią wkrótce skontaktować, może nawet wpadną do mniej na chwilę po dyżurze. Postanowiła, że pojedzie na zakupy i przygotuje jakąś kolację dla przyjaciół, żeby docenić ich wsparcie. 

    Sakura stała w kolejce do kasy i sprawdzała, czy na pewno wszystkie potrzebne składniki ma w koszyku. Wyłożyła produkty, kiedy zwolniło się miejsce i czekała aż kasjerka zacznie je kasować. 
- Czy doliczyć torby zakupowe? - zapytała kobieta.
- Poproszę - odpowiedziała i zaczęła pakować zakupy do papierowych toreb.
- Nie sprzedam pani alkoholu, bo jest pani pijana - słychać było podniesiony głos gdzieś z oddali. Sakura odwróciła się i zauważyła, że przy innej kasie jakaś kobieta wykłóca się z pracownikiem. Zrobiło jej się gorąco, bo była pewna, że poznaje tę posturę i przepity, zachrypnięty głos. 
- Nie jestem pijana - upierała się kobieta. Mówiła głośno i gestykulowała przesadnie i Sakura już była pewna. - Płacę gotówką, przecież niepodrobioną. Chcę tylko jedną butelkę sake.
- Proszę pani - kasjer wykazywał oznaki zniecierpliwienia - czuję od pani alkohol. Powtarzam więc jeszcze raz...
- Znowu to samo - mruknęła pracowniczka, która obsługiwała Sakurę. - Od tygodnia tu przychodzi.
- Stała klientka? - zaśmiał się mężczyzna rozpakowujący koszyk za Sakurą.
- Tak - potwierdziła kasjerka, a Sakura miała wrażenie, że chciała dodać "niestety". - To wszystko?
- To wszystko - Sakura spięła się nagle. Niedbale wrzuciła resztę zakupów do torby, wyjęła z portfela banknot i podała kobiecie. - Reszty nie trzeba. Do widzenia.
    W pośpiechu zabrała zakupy i wyszła ze sklepu. Bała się, że matka ją zauważy, że zechce z nią porozmawiać, zacznie się awanturować pokazując swoje prawdziwe oblicze. Na zewnątrz padał rzęsisty deszcz. Sakura prawie biegła do zaparkowanego auta, była naprawdę spanikowana. Próbowała wyjąć klucz do auta z torebki, ale papierowe torby zaplątały się jej w rękach i zaczęły nasiąkać wodą aż w końcu rozerwały się kiedy stanęła przy bagażniku. Produkty rozsypały się i mokły na ziemi. Sakura przez chwilę stała i patrzyła bezradnie na ten bałagan po który nie miała siły się nawet schylić. Przed chwilą uciekała przed matką, a teraz stała sparaliżowana i mokła. 
    Nagle deszcz przestał na nią padać. Spojrzała w górę i zobaczyła, że ma nad sobą rozłożony czarny parasol. 
- Pomóc pani? - zapytał męski głos za jej plecami. Odwróciła się i znowu musiała unieść głowę, żeby zobaczyć kto oferuje jej pomoc. Poznała go od razu, bo charakterystyczna głębia jego oczu zapadła jej w pamięci. 
- Gdyby mógł pan przez chwilę tak postać - Sakura odzyskała rezon. Wyjęła w końcu z torebki klucz od samochodu i otworzyła bagażnik. Na szczęście miała w środku jakąś płócienną torbę na zakupy, więc wyjęła ją i zaczęła zbierać mokre zakupy z ziemi. 
- Proszę to potrzymać - wcisnął jej w rękę parasol i sam zaczął pakować zakupy do torby. Zrobił to bardzo sprawnie i zanim Sakura pomyślała, żeby cokolwiek powiedzieć, włożył wszystko do bagażnika i zamknął go.
- Kolejny raz mnie pan ratuje - odezwała się, kiedy skończył. - Bardzo dziękuję.
- Żaden problem - powiedział i wziął od niej z powrotem parasol. - Odprowadzę panią do drzwi.
    Przeszli na przód samochodu. Sakura otworzyła drzwi i wsiadła do środka. Zanim odjechała zwróciła się jeszcze raz do swojego wybawiciela.
- Jeszcze raz dziękuję. To bardzo miłe z pana strony.
    Sasuke Uchiha tylko kiwnął głową, nawet nie uśmiechając się zbytnio. Sakura zamknęła drzwi, zapięła pas i ruszyła. W lusterku zerkała jak jej były pacjent idzie nonszalancko w kierunku swojego auta. Taka niewielka rzecz, a poprawiło jej to humor. 

    Ubrana w wygodny dres, Sakura stała w kuchni i doprawiała sos w garnku. Głowa w końcu przestała ją boleć, bo od razu po powrocie do mieszkania wzięła szybki prysznic i zaraz potem tabletkę. Na grupowym czacie zaprosiła przyjaciół po dyżurze na wspólną kolację. Starała się nie myśleć o tym, że natknęła się na pijaną matkę w sklepie i o tym co by było, gdyby ją poznała i chciała wejść w jakąś interakcję. Nie wierzyła w takie przypadki, że akurat robiły zakupy w tym samym sklepie, chociaż z drugiej strony jaka była też szansa na to, że żołnierz znowu przyjdzie jej z pomocą?
    Rozległo się pukanie do drzwi i Sakura poszła otworzyć. Przywitał ją zmęczony Yato, który wczłapał się niezgrabnie do środka, a za nim Hinata w dużo lepszej formie. 
- Chce mi się jeść i spać jednocześnie - powiedział Nakamura zdejmując buty. - Ale jestem tak ciekawy jak ci poszło, że nie mogłem nie przyjść. Co tak pachnie?
- Zrobiłam curry - odpowiedziała Sakura. - Połóż się na sofie, zaraz wyłożę jedzenie.
- Pomogę ci - zaoferowała się Hinata, kiedy rezydent rozłożył się z westchnieniem na posłaniu. - Pięknie pachnie.
- Weź ryż i sałatkę - rozdysponowała Sakura wyciągając talerze z szafki. Zaniosła je do stołu i wróciła po sztućce i szklanki. Hyuuga zabrała karafkę z wodą. - Yato, śpisz? - zapytała podchodząc do sofy. Rezydent miał zamknięte oczy i oddychał miarowo. 
- Co? Nie, nie - przebudził się nagle. 
- Wstawaj, jedzenie już jest na stole.
    Nakamura zwlókł się z posłania i zajął miejsce na krześle. Sakura weszła jeszcze do kuchni po rondelek z sosem. Każdy nałożył sobie porcję, Hinata rozlała wodę do szklanek. 
- To opowiadaj - ponaglił Sakurę Yato biorąc do ust pełną łyżkę.
- W przyszłym tygodniu będą już przesłuchiwali moich świadków, więc przygotujcie się psychicznie, bo to będzie niezła orka - uprzedziła ich Sakura.
- Było aż tak źle? - zapytała Hyuuga.
- Pan Tomoe powiedział, że dobrze mi poszło i ja też tak uważam, ale pytania prawnika Yamado bardzo wyprowadziły mnie z równowagi - odpowiedziała na wstępie i ze szczegółami opowiedziała co się działo odkąd pojawiła się w budynku sądu. Czasami Yato, albo Hinata wtrącili parę słów, głównie oburzenia na zachowanie dziennikarza, albo pytania które były do niej kierowane. - No i słuchajcie, jakby jeszcze tego było mało, to spotkałam matkę w sklepie. Na szczęście mnie nie zauważyła. Stała kilka kas za mną i oczywiście pijana chciała kupić alkohol. 
- Dziwny zbieg okoliczności, że akurat tam robiła zakupy - zastanowił się rezydent. 
- Nigdy wcześniej jej nie widziałam w centrum - powiedziała Sakura. - Masz rację, dziwnie się to połączyło. I te pytania o nią i to spotkanie w sklepie. 
- Dobrze, że cię nie zauważyła - przyznała Hinata. - Po co ci dodatkowe przykrości. I tak masz dużo na głowie. 
- Wiadomo kogo oni powołają na świadków? - zapytał Yato.
- Właśnie nie - odpowiedziała Sakura. - Do czego zmierzasz tym pytaniem?
- Może właśnie będą chcieli dowalić ci wykorzystując Mebuki.
- Nieee. Nie, na pewno nie. 
- Sakura, połącz kropki. To wcale nie jest niemożliwe. 
- Ale co ona mogłaby powiedzieć o mojej pracy naukowej? 
- Nieważne co powie o twojej pracy, tylko co powie o tobie - wyjaśnił Nakamura poważnie. - Przecież w kontekście matki pytał cię o wasze osobiste relacje, a nie o artykuł. Jak myślisz, co mogłaby powiedzieć Mebuki o tobie jako córce, a nie lekarzu?
- Nie sądzę, że będzie to coś miłego. Nienawidzi mnie za to, że jej nie pomagam, nie interesuję się i przede wszystkim za to, że nie byłam na pogrzebie ojca. W zasadzie nienawidzi mnie za to, że w ogóle żyję.
- A w kontekście twojej relacji z Yamado? - dopytywał rezydent. - Wiem, że go nawet nie poznała, pewnie nawet nie wiedziała, że jesteś z kimś w związku - dodał zanim Sakura odpowiedziała. 
- Będzie zmyślać na moją niekorzyść - uzmysłowiła sobie Sakura. - Potwierdzi to, co sugerował prawnik Nishidy, że byłam z nim tylko dla nazwiska i uzyskania prestiżu.
- Otóż to! - Yato pstryknął palcami. - Przygotuj się na to, bo wygląda mi to na potężną ustawkę.
- Myślę, że warto nakreślić ten temat panu Tomoe - odezwała się Hinata. - Twoja matka jest mało wiarygodnym świadkiem biorąc pod uwagę waszą burzliwą przeszłość i to, że ma problem z piciem. 
- Tu chyba bardziej chodzi o to, żeby upokorzyć Sakurę - powiedział Nakamura. - Mogą po prostu chcieć uderzyć w jej najsłabszy punkt. Po matce Yamado można się tego właśnie spodziewać. 
- Obie siebie warte - Sakura machnęła ręką, ale tak naprawdę czuła duży niepokój przed tym, że faktycznie Mebuki może pojawić się w sądzie jako świadek drugiej strony. Nie chciała do tego wszystkiego dokładać swojej ciężkiej przeszłości. To naprawdę byłby cios poniżej pasa. 


____________________________________________________________________

Chyba za bardzo się już rozwlekam. Chciałam jeszcze pociągnąć ten rozdział, ale wyszedłby mega długi i nieproporcjonalny do poprzednich. 
W ogóle czujecie tę historię? Spina Wam się póki co?
Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia życzę Wam dużo nadziei, spokoju i radości. oby to był miło spędzony czas. No i samych najlepszości na 2026 rok!

Do następnego!

Komentarze

  1. Ale zrobiłaś nam prezent! Cieszę się z nowego rozdziału.
    Mi się historia podoba, pomysł ze służbą zdrowia jest naprawdę bardzo dobry, prowadzisz tę historię ładnie, ciekawie i naprawdę niecierpliwie się czeka na kolejny rozdział. To też dopiero początek, musi się rozbujać, też nie możemy oczekiwać, że będzie tyle akcji co w poprzednim opowiadaniu, bo jednak profesja inna, ale jakieś pewnie będą jak się chłopaki będą częściej pojawiać. ☺️

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołych, spokojnych Świąt Ci życzę, spędzonych w gronie najważniejszych osób, nieustającej weny i co najważniejsze - zdrowia! I wszystkiego co najpiękniejsze w Nowym Roku! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć!
    Dawno temu miałam tu zajrzeć, ale jakoś tak... nie wyszło xD
    W każdym razie nadrobiłam wszystko i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Lubisz zadręczać czytelników slow-burnami, ale mam nadzieję, że niedługo dostaniemy więcej momentów sasu-saku.

    Wesołych świąt! Szcześliwego Nowego roku! No i do przeczytania pod kolejnym rozdziałem :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział drugi

Rozdział pierwszy